Szef francuskiego rządu urodził się w Barcelonie. Płynnie mówi po hiszpańsku i katalońsku. Jego rodzina uciekła przed prześladowaniami do Francji. Kibicuje stołecznemu Paris St. Germain, ale nigdy nie krył tego, że jego serce należy do Barcy. Zresztą jego ojciec jest autorem hymnu katalońskiego klubu. Opozycji nie chodzi jednak o piłkarskie sympatie, lecz o zasady. Według niej, za podróż Manuela Vallsa do Berlina na finał Ligi Mistrzów, w którym Barcelona spotkała się z Juventusem Turyn, zapłacił francuski podatnik. Prezydent Hollande broni swojego premiera, tłumacząc, że szef rządu francuskiego miał w stolicy Niemiec brać udział w posiedzeniu UEFA - Europejskiej Federacji Piłki Nożnej. Na jej czele stoi Michel Platini, niegdyś wielka gwiazda francuskiego futbolu. Valls tłumaczy, że zaproszenie do udziału w spotkaniu UEFA otrzymał właśnie od Platiniego. Opozycja na premierze nie zostawia suchej nitki, uważając, że to wszystko mydlenie oczu, bo chodziło o finał, za pieniądze podatników - a przecież rządzący socjaliści tak się chwalą obroną kieszeni przeciętnego zjadacza bagietki.