Mężczyzna był już aresztowany bezpośrednio po pożarze, do którego doszło 18 lipca, został jednak wówczas zwolniony po złożeniu wyjaśnień. Od tego czasu pojawiły się jednak nowe okoliczności. Jak wyjaśnił prokurator Republiki Francuskiej dla okręgu z siedzibą w Nantes, Pierre Sennes, Rwandyjczyk, który początkowo zaprzeczał w swych zeznaniach, że przyczynił się do pożaru, "zeznał ostatecznie przed sędzią śledczym, że podłożył ogień w trzech różnych miejscach świątyni". "Wciąż niejasne motywy" Motywy działania - jak podkreśla na swej stronie internetowej dziennik "Le Monde" - "pozostają wciąż niejasne". Gazeta przypomina, że Rwandyjczyk, który otrzymał azyl w Francji przed kilkoma laty, nie był nigdy karany. Od czterech-pięciu lat pracował on jako kościelny w nantejskiej katedrze, wykonując różne prace zlecane mu przez archidiecezję. Jak wyjaśnił ks. Hubert Champenois rektor katedry Świętych Piotra i Pawła w Nantes, do obowiązków 39-latka należało zamknięcie katedry po wieczornych nabożeństwach w dniu 17 lipca. Mężczyzna został zatrzymany i przesłuchany przez policję bezpośrednio po wybuchu pożaru w związku z podejrzeniem, że mógł go nieumyślnie spowodować. Prokuraturze udało się go przesłuchać dopiero 19 lipca, konieczne okazało się bowiem znalezienie odpowiedniego tłumacza. Tego samego Rwandyjczyk dnia został zwolniony. Prokuratura, która doszukała się w zeznaniach składanych na policji i w prokuraturze szeregu sprzeczności, oświadczyła wówczas, że wszystkie niejasności udało się usunąć i "w rzeczywistości nie może być mowy o jego sprawstwie, gdy chodzi o pożar". Tożsamość kościelnego z katedry w Nantes, która padła już ofiarą pożaru w 1972 r., nie została ujawniona. Adwokat mężczyzny mecenas Quentin Chabert powiedział, że "jego klient ubolewa na tym, co się stało. Ma ogromne wyrzuty sumienia, a skutki jego działań zdecydowanie go przerosły". Pożar katedry w Nantes Pożar w katedrze św. Piotra i Pawła w Nantes wybuchł w sobotę 18 lipca, przed godz. 8 rano i został opanowany około godz. 10. W akcji gaśniczej brało udział ok. 100 strażaków. W pożarze całkowicie spłonęły barokowe organy z XVII w., które uniknęły zniszczenia podczas rewolucji francuskiej i pożaru świątyni w styczniu 1972 roku. Prace rekonstrukcyjne po tamtym pożarze trwały 13 lat. Oprócz organów w dniu 18 lipca zniszczone zostały również XVI-wieczne witraże, stalle i obrazy. Szczęśliwie nie ucierpiały zlokalizowane w pobliżu chóru nagrobki księcia Franciszka II i Małgorzaty de Foix, rodziców ostatniej księżnej niezależnej Bretanii, późniejszej królowej Francji, Anny Bretońskiej.