Milza, profesor paryskiego Instytutu Nauk Politycznych (Sciences-Po), autor cenionych prac o dziejach faszyzmu w XX wieku, na kolumnach dziennika zabiera głos na temat: "Czy w Europie istnieje wspólna pamięć o drugiej wojnie światowej?". Historyk odpowiada na to pytanie twierdząco, gdyż jego zdaniem "w Europie jest już wspólne przywiązanie do pamięci o wydarzeniach II wojny światowej, a także wspólny język żalu i konieczności wybaczenia". Zdaniem Milzy, w stosunkach francusko-niemieckich próby wypracowania wspólnego języka o najnowszej historii datują się od lat 80. ubiegłego wieku, gdy ówcześni przywódcy, prezydent Francois Mitterrand i kanclerz Helmut Kohl, uczynili wiele gestów dla pojednania między ich narodami. "W kwestii wspólnej europejskiej pamięci przeważa dziś zgoda, choć znajdują się wciąż jednostki próbujące ją podważać" - podkreśla Milza. "Różnice w postrzeganiu (II wojny światowej), które można było zauważyć w ostatnich dniach pochodzą tylko z Rosji. Polska ma dziś podobne jak Niemcy i Francja spojrzenie na te wydarzenia" - twierdzi francuski historyk, nawiązując do wtorkowych obchodów 70. rocznicy wybuchu wojny na Westerplatte. "Sądzę, że rosyjska interpretacja wynika przede wszystkim z woli (premiera) Władimira Putina, by zjednoczyć Rosjan wokół tematu nacjonalistycznego. Ale to odosobniony przypadek" - dodaje Milza. Jego zdaniem, mimo osiągnięć w pojednaniu między narodami Europy, szkoły nie są jeszcze przygotowane do nauczania wspólnej historii Starego Kontynentu. "Dopiero gdy będziemy mieli w Europie prawdziwą władzę wykonawczą, otrzymamy historię naszego kontynentu, która będzie przekazywana Europejczykom, podobnie jak trzeba było najpierw stworzyć Republikę Francuską, by uczyć potem jej dziejów" - zaznacza badacz.