"Śmierć Vincenta jest teraz nieunikniona, możemy już tylko zrezygnować z walki" - napisali rodzice Lamberta w otwartym liście, przekazanym AFP przez jednego z ich prawników. "Tym razem to koniec. Nasi prawnicy w ostatnich dniach robili co w ich mocy i starali się wyegzekwować apel ONZ o zawieszenie decyzji sądu. Na próżno" - oświadczyli Viviana i Pierre Lambert. Czynności podtrzymujące przy życiu 42-letniego Lamberta zostały przerwane 3 lipca i były wykonaniem wyroku Sądu Kasacyjnego, który przychylił się do opinii lekarzy twierdzących, że Francuz nie ma szans na odzyskanie przytomności. Za zaprzestaniem zabiegów podtrzymujących go przy życiu występowały także żona Lamberta, którą wspierało sześcioro sióstr i braci mężczyzny. Przeciwni decyzji sądu byli nadal rodzice Lamberta. Jego matka apelowała w ONZ w Genewie o pomoc, a adwokaci zapowiadali, że oskarżą o "morderstwo z premedytacją" lekarza, który nakaże wstrzymanie czynności utrzymujących Lamberta przy życiu. Zdaniem rodziców ich syn był niepełnosprawny, ale nie umierał. Jak pisze AFP w momencie publikacji listu rodziców w szpitalu w Reims obok Lamberta była jego siostra Marie. "Jestem bardzo zaskoczona, nie mogę w to uwierzyć po wielu latach walki w sądzie. Myślę, że to rozsądna decyzja, zasługująca na szacunek" - powiedziała o słowach rodziców i powtórzyła opinię lekarza Vincenta Sancheza, wegług którego "Vincent nie cierpi". O zaprzestaniu zabiegów podtrzymujących mężczyznę przy życiu po raz pierwszy zdecydowano w kwietniu 2013 r., ale regionalny sąd administracyjny uznał, że ponieważ nie zawiadomiono o tym rodziców, opieka musi być przywrócona, co zrealizowano po zapadnięciu wyroku, w miesiąc po jej przerwaniu. We Francji zakazana jest zarówno eutanazja, jak i pomoc w samobójstwie. Zwolennicy utrzymywania Lamberta przy życiu podkreślają, że nie jest wobec niego stosowana "uporczywa terapia", a wstrzymanie zabiegów nazywają "utajoną eutanazją".