W pierwszej grupie przybyłych wyróżniały się rodziny z małymi dziećmi. Wśród tej grupy są osoby z francuskim obywatelstwem mieszkające na stałe na Haiti lub turyści. Zaraz po trzęsieniu ziemi zostali oni ewakuowani wojskowymi samolotami do pobliskiego francuskiego departamentu zamorskiego - Martyniki. Wielu z nich przyleciało do Paryża w lekkich ubraniach. Służby ratunkowe rozdawały im na przed wejściem do hali portu lotniczego ciepłe koce. Ocaleni, z których wielu jest jeszcze w szoku, niechętnie rozmawiali z dziennikarzami. Pojedynczy demonstrowali też niezadowolenie z obecności kamer czy samego ministra Kouchnera. "To było piekło", "nie można było zliczyć zmarłych" - mówili mediom. Drugi samolot z 91 uratowanymi z Haiti Francuzami ma przybyć na paryskie lotnisko w piątek około południa. Według mediów, przed wtorkowym trzęsieniem ziemi na Haiti mieszkało około 1400 osób z francuskim obywatelstwem. Nie ma wciąż wieści o kilkudziesięciu z nich, przypuszczalnie zasypanych gruzami. Francuskie MSZ uruchomiło dwie specjalne infolinie dla francuskich rodzin, które miały swoich bliskich na Haiti. W podparyskim Saint-Denis działa od czwartku specjalna komórka psychologiczna dla haitańskich rodzin ofiar tragedii. Według danych, tylko w regionie paryskim mieszka co najmniej 12 tysięcy Haitańczyków.