Premier Manuel Valls "z całą stanowczością" potępił "celowy wybuch przemocy", którą nazwał "obrazą dla pamięci Remiego Fraisse'a", 21-letniego ekologa. Zginął on 25 października w czasie starć z funkcjonariuszami na budowie kontrowersyjnej tamy Sivens w pobliżu Lisle-sur-Tarn; prace budowlane od tego czasu zawieszono.Obie sobotnie manifestacje, z których każda zgromadziła według policji ok. 600 uczestników, zostały zwołane na wezwanie ruchów radykalnych i antykapitalistycznych w proteście przeciwko śmierci młodego mężczyzny. W Nantes na zachodzie Francji niektórzy protestujący obrzucali policję koktajlami Mołotowa i wyrwanymi znaki drogowymi. W Tuluzie, w południowo-zachodniej części kraju, wśród w większości pokojowych demonstrantów znaleźli się ludzie, którzy rozbijali witryny banków i niszczyli publiczną własność. W starciach w obu miastach rannych zostało wiele osób, a co najmniej 34 aresztowano. Demonstracje odbyły się także w innych miastach Francji, m.in. Dijon, Montpellier, Amiens, Lille, Bordeaux i Awinionie. W odróżnieniu od manifestacji w Tuluzie i Nantes, miały spokojny przebieg. Według pierwszych ustaleń śledztwa Remi Fraisse zginął w następstwie wybuchu granatu rzuconego przez żandarmów.