Tłum żandarmów z karabinami i w kamizelkach kuloodpornych wtargnął na teren sekty, przecinając ogradzającą go siatkę. Zaskoczeni adepci Mandaromu stawili dużo słabszy opór niż się tego spodziewano. Tylko jeden z nich na znak protestu przykuł się łańcuchami do gigantycznego posągu, który ma zostać zniszczony, bo został wzniesiony bez odpowiednich pozwoleń administracyjnych. Okazało się jednak, że jest inny kłopot. Kiczowata statua, która spędza sen z powiek przestraszonym okolicznym mieszkańcom, waży bowiem aż 1000 ton, czyli dużo więcej niż szacowali to specjaliści. Mandarom uważany jest za jedną z najgroźniejszych sekt w całej Francji. Nieżyjący już guru sekty nazywany był przez adeptów Mesjaszem Kosmoplanetarnym.