Według francuskich władz, zakończono oczyszczanie świątyni oraz sąsiednich szkół i przedszkoli, zarządzone po stwierdzeniu w okolicy wysokiego stężenia pyłu ołowiowego, uwolnionego z rozgrzanych w pożarze ołowianych części konstrukcji katedry. "Prawie wszystkie okoliczne placówki oświatowe mogły przyjąć dzieci 2 września" - poinformowano. Niektóre stowarzyszenia oskarżają jednak władze o lekceważenie niebezpieczeństwa. Bezpośrednio po pożarze prezydent Francji Emmanuel Macron zapowiedział, że katedra zostanie odbudowana w pięć lat. Architekci zaczęli przedstawiać swoje pomysły i wybuchły spory. Jedni twierdzili, że przy rekonstrukcji należy trzymać się pierwotnych metod i planów. Inni uznali takie podejście za niemożliwe i proponowali rozwiązania nowoczesne nie tylko pod względem technologicznym, ale i estetycznym. Setki ton pyłu ołowiowego w powietrzu Spory o wizję odbudowy ucichły, gdy okazało się, że podczas pożaru z nagrzanej iglicy i innych ołowianych elementów uwolniły się setki ton pyłu ołowiowego. Najpierw zdano sobie sprawę, że jest on niebezpieczny dla pracujących w katedrze. W lipcu okazało się, że zanieczyszczenie pyłem sięgnęło sąsiednich ulic, budynków i szkół. U niektórych z przebywających tam na półkoloniach dzieci wykryto przekraczający normy poziom ołowiu we krwi. 19 sierpnia wznowiono prace w świątyni, polegające nadal na zabezpieczaniu budowli. Zakłada się tzw. prawidła, podpierające łęki i sklepienia, umacniany jest szkielet dachu. Debata nad wizją odbudowy powróci dopiero po całkowitym zabezpieczeniu katedry. Już zapowiedziano międzynarodowy konkurs na wzniesienie iglicy. "Trzeba zachować świątynny charakter katedry" Rektor Notre Dame ks. Patrick Chauvet podkreśla, że ważne jest zachowanie świątynnego charakteru katedry, także podczas prac remontowych. Jednym z pomysłów jest ustawienie tymczasowej świątyni na rozciągającym się przed Notre Dame dziedzińcu św. Jana Pawła II. Krótkie rozmowy z mieszkańcami dzielnicy wskazują, że nie do końca ufają zapewnieniom o całkowitym usunięciu pyłu ołowiowego. Pracownica położonej na Wyspie św. Ludwika Biblioteki Polskiej w Paryżu wyraziła zaufanie w "dobrą organizację prac prowadzonych przez władze miejskie", przyznała jednak, że "jakiś niepokój jest". Niepokój wyraził też Jerome Kappe, właściciel położonej w pobliżu świątyni restauracji. "To, co było naszym atutem, stało się w tym roku strasznym balastem. Ludzie z daleka zaglądają do środka i odchodzą" - zaznaczył.