Francuskie apteki od zamachu w redakcji Charlie Hebdo przeżywają prawdziwe oblężenie. Według związku farmaceutów sprzedaż, a zatem i spożycie środków uspokajających i nasennych wzrosła niemal o dwadzieścia procent, a i tak pod tym względem Francja należała do europejskiej czołówki. Taki popyt można zaobserwować przede wszystkim w stołecznym regionie Ile de France. Psycholodzy twierdzą, że to normalne i przewidywalne zjawisko, gdyż nawet w Paryżu, którego mieszkańcy przyzwyczaili się od lat sześćdziesiątych do kolejnych fal krwawych zamachów, tego typu akty wywołują niepokój, a z tym nie każdy jest w stanie dać sobie radę bez pomocy lekarstw. Wprowadzenie najwyższego stanu zagrożenia terrorystycznego spowodowało także, iż prywatne firmy ochroniarskie nie mogą zaspokoić popytu na tego typu usługi, to znaczy zapewnienie bezpieczeństwa ludziom w miejscach publicznych, takich jak muzea czy wielkie hotele. Stąd nabór nowych pracowników, ale to jest związane ze żmudnymi procedurami administracyjnymi.