Wspierany przez Zachód rząd Libanu i prosyryjska opozycja nie są w stanie przezwyciężyć kwestii spornych i zgodzić się na przeprowadzenie wyborów. O wtrącanie się w ich spór wiele zachodnich krajów oskarża Damaszek, a Syria systematycznie zarzuty te odrzuca. - Nie będę kontaktować się więcej z Syryjczykami, dopóki nie otrzymamy dowodów syryjskich intencji, by Liban mógł z konsensusem desygnować prezydenta - powiedział Sarkozy na konferencji prasowej po spotkaniu z prezydentem Egiptu Hosni Mubarakiem. Francja, której dawną kolonią jest Liban, przewodzi międzynarodowym próbom mediacji między skłóconymi libańskimi politykami i stale nakłania Syrię do współpracy. Na początku grudnia Sarkozy rozmawiał z prezydentem Syrii Baszarem Asadem i wzywał go do umożliwienia wyborów w Libanie. Wcześniej m.in. szef francuskiej dyplomacji Bernard Kouchner rozmawiał ze swoim syryjskim odpowiednikiem Walidem Muwalimem przy okazji konferencji irackiej w Turcji. "Francja wzięła na siebie rozmowy z Syrią - przypomniał Sarkozy. - Trzeba dziś przyznać, że już dłużej nie możemy czekać, Syria musi skończyć ze słowami i musi teraz przejść do działania". Syria zaprzecza, jakoby wtrącała się w wybór libańskiego prezydenta, i oskarża Francję o działania zbyt ściśle związane z interesami USA, które - jak twierdzi Damaszek - usiłują manipulować procesem politycznym w Libanie. Waszyngton oskarżenia Damaszku odrzuca. Od 23 listopada, kiedy sprawowanie urzędu zakończył prosyryjski Emile Lahud, Liban nie ma prezydenta. Obsadzenie stanowiska szefa państwa jest niezbędnym warunkiem przezwyciężenia kryzysu politycznego, jaki od ponad roku paraliżuje ten kraj. U podstaw kryzysu tkwi konflikt między frakcjami prozachodnimi i popierającymi Syrię. Ich porozumienie jest niezbędne do wyłonienia prezydenta, gdyż inaczej nie da się zgromadzić wymaganej większości ponad dwóch trzecich głosów. Zarówno na Zachodzie, jak i w świecie arabskim narasta niepokój, że przedłużający się wakat nasili destabilizację Libanu. Mimo porozumienia osiągniętego przez przywódców rywalizujących frakcji, które przewiduje, iż kandydatem na prezydenta zostanie obecny naczelny dowódca armii, 59-letni generał Michel Suleiman, impas trwa. Konieczne jest bowiem uchwalenie przez parlament poprawki do konstytucji, by prezydentem mógł zostać wojskowy. Koalicja rządząca oskarża o utrudnianie głosowania opozycję, mającą działać w interesach Syrii i Iranu. Opozycja rewanżuje się analogicznymi oskarżeniami prorządowych ugrupowań o sprzyjanie USA. Również Mubarak zaapelował do Syrii, by umożliwiła libańskim politykom przeprowadzenie elekcji. Powiedział, że to "nielogiczne", by jakiś kraj tak długo obywał się bez prezydenta. Syria skutecznie kontroluje Liban od niemal 30 lat. W 2005 roku zmuszona została jednak do wycofania swoich oddziałów po zabójstwie byłego premiera Libanu Rafika Haririego.