Choć od napadu na księcia z Arabii Saudyjskiej upłynął już jeden dzień, policja nic nie wie o sprawcach. Można o nich powiedzieć tylko jedną rzecz - wykazali się profesjonalizmem, zuchwałością i zimną krwią. Do napadu doszło, gdy liczący 13 samochodów konwój z księciem i jego świtą jechał w kierunku lotniska Le Bourget. Na wjeździe na autostradę zajechały mu drogę dwa samochody, z których wysiadło ośmiu uzbrojonych mężczyzn. Opanowali oni pierwszy z trzynastu pojazdów i odjechali nim, zabierając trzy znajdujące się w nim osoby jako zakładników. Później, policja znalazła spalony samochód, a zakładnicy zostali szybko uwolnieni. Podczas napadu nie oddano ani jednego strzału. Śledczy zastanawiają się, jaki mógł być prawdziwy cel złodziei. Suma 250 tysięcy euro wydaje się dość skromna w stosunku do zastosowanych przy napadzie środków. Dlatego policja podejrzewa, że mogło chodzić o przechwycenie tajnych dokumentów o charakterze gospodarczym, lub nawet dokumentów kompromitujących goszczącego w Paryżu księcia.