Marine Le Pen uważa, że cała ta sprawa została rozpętana, aby osłabić jej pozycję w toczącej się kampanii przedwyborczej. Twierdzi, że sąd nie powinien przeszkadzać w okresie przed wyborami prezydenckimi. Jej zdaniem, można to było zrobić dużo wcześniej albo też po wyborach, które - jak powiedziała - są symbolem demokracji, mającym fundamentalne znaczenie dla Francji. Odmowę ze strony Marine Le Pen skrytykował socjalistyczny premier Bernard Cazeneuve, który uważa, że żaden polityk nie ma prawa nie stawić się na żądanie policji lub sądu. Adwokat liderki Frontu Narodowego zapewnił, że w żaden sposób nie przeszkadza ona wymiarowi sprawiedliwości. Wyjaśnił, że jej postępowanie wynika z tego, iż nie zgadza się ona na przesłuchania i prowadzenie dochodzenia akurat teraz, na dwa miesiące przed pierwszą turą wyborów prezydenckich. Parlament Europejski domaga się zwrotu 340 tysięcy euro, wypłaconych tytułem wynagrodzenia. Marine Le Pen odrzuca taką możliwość twierdząc, że wszystko już zostało uregulowane.