Liderka Frontu Narodowego chciała spotkać się z dyrekcją firmy transportowej w Bretanii, by porozmawiać na temat, jej zdaniem, nielojalnej konkurencji ze strony zagranicznych przedsiębiorstw. Przede wszystkim chodzi o firmy z Europy Środkowo-Wschodniej, w tym z Polski, obłożone niższymi obciążeniami socjalnymi i wypłacające niższe zarobki niż w przypadku działających we Francji.Tymczasem przy wjeździe na teren przedsiębiorstwa na kandydatkę skrajnej prawicy czekały grupy, witające ją okrzykami: "Nic tu po pani", "Faszyści won" czy "Le Pen pod sąd". Marine Le Pen chciała przywitać się z dyrekcją, gdy w jej kierunku poleciały jajka. Le Pen, komentując to, użyła określenia "typki z Rennes to twardogłowi". Dodała, że oni wszystko niszczą i podpalają, bo czują się bezkarni, gdyż przez lata się z nimi nie rozprawiano. Pod osłoną ochroniarzy Marine Le Pen dostała się do wnętrza biur firmy, a z terenu zakładów wyszła tylnymi drzwiami.