W rezultacie niedzielnego odnowienia jednej trzeciej składu Senatu, lewica uzyskała ponad dwadzieścia mandatów więcej niż ma ich obecnie. Nie odbiera to jednak dominującej pozycji w Senacie prawicowej Unii na Rzecz Ruchu Ludowego (UMP) prezydenta Nicolasa Sarkozy'ego, która na 343 ogółu mandatów zachowa co najmniej 150. Francuscy socjaliści zdobyli ich zaś ich nie mniej niż 116. Wyniki nie są jeszcze ostateczne, gdyż rezultaty z terytoriów zamorskich - Gujany i Polinezji Francuskiej - będą znane w poniedziałek. We Francji senatorzy są wybierani na sześcioletni mandat lat w wyborach pośrednich przez ok. 150 tys. tzw. wielkich elektorów, czyli w większości przedstawicieli władzy lokalnej, a także deputowanych. Jedna trzecia składu izby jest obecnie wymieniana co trzy lata. Zmieni się to od 2011 roku - wtedy co trzy lata będzie wymieniana połowa senatorów. Jak zauważają komentatorzy, zachowanie przewagi przez prawicę można wyjaśnić sposobem wyłaniania senatorów. Zdecydowaną większość wielkich elektorów stanowią bowiem radni małych wiejskich gmin, w których dominuje prawica. Jednak jak pokazały ostatnie marcowe wybory lokalne, w wyborach bezpośrednich do samorządów triumfowali socjaliści. Niedzielne wybory do Senatu nie wzbudziły żywych emocji w mediach i pośród francuskiej opinii publicznej. Według niedawnego sondażu aż trzy czwarte Francuzów nie wyraziło nimi zainteresowania. Jednocześnie jednak większość mieszkańców Francji uważa, że Senat pełni ważną i użyteczną rolę. Ciekawostką francuskiego prawa jest spoczywający na wielkich elektorach obowiązek głosowania w wyborach do Senatu pod groźbą grzywny w wysokości 100 euro.