Konne pojazdy to ekologiczna alternatywa dla szkolnych autobusów i ciężarówek do wywozu śmieci - przekonuje szacowna organizacja francuskich stadnin państwowych Les Haras Nationaux. "Chodzi o zrównoważony rozwój i o to, by ponownie zhumanizować dzisiejszą monotonną, zmechanizowaną pracę" - przypomniał Stephane de Veyrac z Les Haras Nationaux podczas dorocznej konferencji merów francuskich miast. Les Haras Nationaux, założone w roku 1665 przez słynnego ministra finansów króla Ludwika XIV, Jean-Baptiste Colberta, miały za zadanie przede wszystkim hodowlę koni dla wojska, a później na potrzeby rolnictwa. W drugiej połowie XX wieku organizacja zajęła się m.in. rozwojem hippiki i hodowlą koni sportowych. Obecnie - jako pierwsza we Francji - służy konsultacjami w sprawie pojazdów konnych wykorzystywanych do sprzątania ulic. "To poważna alternatywa; w ponad 70 miastach są już konie zamiast pojazdów na benzynę czy paliwo dieslowskie" - powiedział de Veyrac, wskazując na prototyp miejskiego pojazdu "Hippoville". Cena pojazdu, wyposażonego w hamulce tarczowe, lampy sygnałowe i wyjmowane siedziska, zaczyna się od 11562 euro - równowartości ok. 170 baryłek ropy. Les Haras Nationaux doradzają m.in. władzom nadmorskiego Trouville. Od roku zaprzężony w konie wóz zbiera tam szklane butelki. Pomysł wsparła regionalna komisja ds. promocji koni, organizująca co roku w Trouville spotkania. Lansuje ona konne pojazdy do zbierania materiałów podlegających recyklingowi, zamiatania ulic i rozwożenia dzieci do szkół. Zdaniem Oliviera Linota, który pilotuje projekt, miasta już zdają sobie sprawę, że konie świetnie nadają się do niektórych prac i wpływają na zmniejszenie stresu i niezadowolenia związanego z ich wykonywaniem. Powiedział, że w przyszłym roku co najmniej 30 kolejnych gmin zacznie zatrudniać konie. Badania nad kosztami jeszcze trwają, ale zwolennicy podtrzymują, że konie sprawdzają się lepiej niż ciężarówki w pracy, w której trzeba się często zatrzymywać po przejechaniu krótkiej odległości, jak przy opróżnianiu koszy na śmieci. Linot zaznaczył, że praca z żywym stworzeniem ma dużą wartość nie tylko dla wykonującego ją człowieka, ale również dla społeczności. Przypomniał o obecnym strajku pracowników państwowych i dodał: "Zapewniam, że gdyby mieli do czynienia z koniem, byliby szczęśliwsi - nigdy nie widziałem, żeby kierowca całował swoją ciężarówkę".