Wtorek był kolejnym, czwartym już od początku września dniem ulicznych akcji protestu przeciwników reformy podnoszącej wiek emerytalny z 60 do 62 lat. W całej Francji odbyło się, według organizatorów, ponad 240 manifestacji. Jak zwykle, policja i organizatorzy podali bardzo rozbieżne dane dotyczące liczby demonstrantów. Francuskie MSW podało, że łącznie manifestowało w kraju ponad 1,2 mln osób, a jeden z głównych związków zawodowych - CFDT - że 3,5 mln. Obie strony zgadzają się, że protestujących było więcej niż w czasie ostatnich jesiennych pochodów. Według mediów, dużą frekwencję można uznać za sukces związków, które od ponad miesiąca podtrzymują falę protestów przeciw planom rządu. Najtłumniej Francuzi wyszli na ulice w Paryżu, gdzie manifestantom sprzyjała piękna, niemal wiosenna pogoda; zgromadziło się tam 65 tys. osób - według policji i 330 tysięcy - według organizatorów. Pochody liczące co najmniej kilkadziesiąt tysięcy uczestników przeszły m.in. w Marsylii, Tuluzie i Rennes. W korowodach w stolicy Francji i w innych miastach widać było tysiące licealistów i studentów, którzy po raz pierwszy dołączyli do manifestacji w obronie obecnego systemu emerytalnego. "Sarko, twój koniec nadchodzi, na ulicę wyszli młodzi!" - wołali pod adresem prezydenta Nicolasa Sarkozy'ego. "Gonią do pracy starego, bezrobocie dla młodego" - głosił jeden z transparentów. Jednocześnie z manifestacjami przez cały dzień trwał we Francji strajk generalny w sektorze publicznym i części prywatnego. Protest objął m.in. transport, szkoły podstawowe i średnie, energetykę, rafinerie, urzędy, służbę zdrowia, pocztę i media publiczne. Odwołano też połowę połączeń z paryskiego lotniska Orly i 30 proc. z największego stołecznego terminalu Roissy-Charles de Gaulle. Także o 30 proc. mniej lotów obsługiwało podparyskie lotnisko w Beauvais, skąd odlatują do Polski samoloty tanich przewoźników. Już od poniedziałkowego wieczora kursuje we Francji jedynie co trzeci superszybki pociąg TGV i zaledwie od 30 do 40 proc. innych połączeń. Bardzo zakłócony był też ruch kolejek podmiejskich w aglomeracji paryskiej. Mniej zakłócony był natomiast ruch metra - na większości linii jeździ co najmniej dwie trzecie składów. Pracę przerwali także pracownicy transportu publicznego w innych miastach, m.in. w Marsylii, Nantes, Tuluzie i Rennes. Związkowcy na kolei państwowej SNCF i transportu publicznego aglomeracji paryskiej (RATP) zapowiedzieli już kontynuację strajku w środę. We wtorek strajk objął też, według agencji AFP, 11 z 12 francuskich rafinerii. W trzech z nich, m.in. w Donges na zachodzie kraju, wstrzymano całkowicie produkcję. Związki ostrzegają przed przedłużeniem protestu, który może spowodować, że za tydzień zabraknie paliwa na francuskich stacjach benzynowych. Tę groźbę zwiększa jeszcze strajk załogi portu w Marsylii, gdzie od 16 dni czekają na rozładunek dziesiątki tankowców z surową ropą naftową i produktami petrochemicznymi. Wiele szkół podstawowych i gimnazjów było zamkniętych z powodu protestu nauczycieli. Dodatkowo, perturbacje dotknęły liczne licea. Według ministerstwa edukacji narodowej, blokady i inne formy protestów licealistów objęły 357 szkół. Strajkował także personel mediów publicznych. Niektóre stacje, jak radio France Info, zamiast zwykłego programu bez przerwy nadawały we wtorek muzykę. Premier Francois Fillon powtórzył we wtorek w parlamencie, że niezależnie od fali protestów "doprowadzi reformę emerytalną do końca". Po poprzednich wrześniowych manifestacjach i strajkach prezydent Sarkozy zapowiedział możliwość pewnych ustępstw wobec protestujących. Podtrzymał jednak główne założenia reformy, w tym podniesienie o dwa lata wieku emerytalnego z obecnych 60 lat. Projekt nowej ustawy emerytalnej przyjęło już 15 września w pierwszym czytaniu Zgromadzenie Narodowe, izba niższa francuskiego parlamentu. Obecnie rozpatrują go senatorzy.