W czwartek ogłoszono we Francji w związku z upałami stan alarmowy. Obecnie obowiązuje on w Paryżu i trzech przyległych do niego departamentach, na południu kraju - w regionie Lyonu oraz na wschodzie - w Alzacji. Bardzo wysokie temperatury mają potrwać co najmniej do weekendu. Władze Paryża i regionu stołecznego, gdzie zanotowano dziś koło południa 34 stopnie Celsjusza, podjęły specjalne działania w związku z upałami. W stolicy uruchomiono specjalny numer telefonu dla osób starszych i chorych, szczególnie narażonych na falę gorąca. Służby ratunkowe mają do nich regularnie dzwonić, by upewnić się co do ich stanu zdrowia. Paryski ratusz zdecydował też o otwarciu specjalnych zbiorowych sal o niskiej temperaturze, gdzie będą mogły ochłodzić się osoby starsze i chore, które nie mogą schronić się przed upałem we własnym domu. Merostwo postanowiło też objąć swoją akcją licznych w Paryżu bezdomnych - mają oni m.in. dostać plan miasta, na którym widnieją wszystkie publiczne fontanny wyposażone w wodę pitną. Francuzi mają wciąż w pamięci katastrofalne upały z sierpnia 2003 roku, w następstwie których zmarło wtedy we Francji - według szacunków - co najmniej 15 tys. osób, w większości starszych. Upały te ujawniły - jak podkreślały wtedy media - brak przygotowania i odpowiedniej koordynacji francuskiej służby zdrowia oraz niedostateczną reakcję ze strony rządu. Obecny rząd twierdzi, że "wyciągnął wnioski z kanikuły 2003 roku" i krajowi nie grozi powtórka katastrofy. Minister zdrowia Roselyne Bachelot zapewnia, że służby medyczne i ratunkowe są w pełnym pogotowiu. Twierdzi ona, że w czasie tych wakacji dla potrzebujących czeka ponad 90 proc. łóżek szpitalnych. Od czasu śmiertelnych upałów wiele szpitali i domów spokojnej starości wyposażono w klimatyzatory. Specjaliści z państwowej agencji Meteo France zapewniają, że tegoroczne upały nie powinny trwać tak długo jak przed siedmiu laty i nie będą tak groźne w skutkach.