Czwórka szczęśliwców szybko przeniosła się gdzie indziej, bo - jak mówi właściciel sklepu, gdzie został kupiony los - w środowisku bezdomnych często dochodzi do przemocy i to o wiele mniejsze łupy. W regionalnych mediach toczy się dyskusja, czy ta "manna z nieba" pozwoli młodym ludziom na odbudowę życia. Los kosztował zaledwie 1 euro - Przed naszym sklepem zbierają się żebrzący bezdomni, bo to największa w Bretanii placówka sprzedaży prasy i tytoniu, obsługujemy rocznie ponad pół miliona klientów - powiedziała jedna z ekspedientek, cytowana w największej francuskiej gazecie, regionalnym dzienniku "Ouest France". Klienci dają na ogół parę groszy, ale często się zdarza, że wręczają zdrapkę lub inny los popularnych we Francji loterii. Ten ofiarowany czwórce dwudziestolatków kosztował zaledwie 1 euro. Podzieli się wygraną Według lokalnej rozgłośni France Bleu Breizh Izel po zainkasowaniu wygranej bezdomni podzielili ją między sobą po równo. Na każdego przypadło 12,5 tys. euro. Ta "przygoda z bajki" - jak nazwał ją prezenter radia - wydarzyła się 20 września. Ale - jak tłumaczył rozgłośni kierownik sklepu - "czekano aż bezdomni wyjadą z miasta, bo środowisko ludzi żyjących na ulicy jest nieco skomplikowane (...)". - Dobrze się stało, że na nich wypadło, a nie na kogoś, kto nie ma finansowych kłopotów - powiedział. Dodał, że da to tej czwórce "szansę na nowy start życiowy". Nie wszyscy jednak podzielają jego opinię. Niektórzy klienci sklepu obawiają się, że "nagłe bogactwo przewróci w głowie" wygranym. Inni zwracali uwagę, że 12,5 tys. euro nie wystarczy na budowę nowego życia. Wygrana wzbudziła rozbieżne reakcje Pytany o to przez rozgłośnię psycholog tłumaczył, że bardzo różne są reakcje wygrywających na wielkie sumy. Niektórzy nie zmieniają trybu życia, choć mogliby rzucić pracę. Innym szybko udaje się roztrwonić nagłą fortunę i znajdują się w gorszej sytuacji niż przed wygraną. Aby uniknąć takich sytuacji, firma prowadząca loterie La Francaise des Jeux (FDJ) udziela pomocy psychologicznej wygrywającym. Pomocy nie zawsze przyjmowanej i nie zawsze skutecznej - zauważył ekspert. Z Paryża Ludwik Lewin