To pierwsza taka decyzja, choć zamieszki wzniecane przez młodych muzułmańskich imigrantów trwają już od 27 października. Godzina policyjna w Le Raincy będzie obowiązywać od 22:00 lub 23:00 - powiedział mer Raincy, Eric Raoult. Le Raincy leży w departamencie Seine-Saint-Denis, między Clichy- sous-Bois, od którego rozpoczęły się 27 października zamieszki, a Monfermeil, w którym do meczetu wrzucono pocisk z gazem łzawiącym. Od Clichy-sous-Bois zamieszki w ciągu jedenastu dni rozprzestrzeniły się w różnym stopniu na miasta w całej Francji. Jest już także pierwsza śmiertelna ofiara zamieszek na północnych przedmieściach Paryża. Zmarł starszy mężczyzna, raniony w piątek wieczorem. Śmierć nastąpiła w poniedziałek - poinformowała żona ofiary. Wdowę przyjął minister spraw wewnętrznych Nicolas Sarkozy. Jean-Jacques Le Chenadec jest pierwszą ofiarą śmiertelną zamieszek, jakie od 11 dni trwają na paryskich przedmieściach. Został uderzony przez młodego człowieka, gdy rozmawiał z sąsiadem pod budynkiem, w którym mieszkał w Stains. Bilans kolejnej, jedenastej z rzędu nocy starć z młodymi ludźmi na ulicach podparyskich osiedli, to 1408 spalonych samochodów i 395 osób zatrzymanych. Obrażenia odniosło 34 policjantów. Związek zawodowy francuskich policjantów (CFTC) zaapelował w poniedziałek do rządu o wprowadzenie w objętych zamieszkami regionach godziny policyjnej. Wśród spalonych wraków autobusów jest także polski autokar należący do firmy "Rumat", który kursował pomiędzy Zamościem i Paryżem. Był zaparkowany w Maison-Alfort koło Paryża. Przed południem miał wracać do Polski. Jak powiedział korespondentowi RMF kierowca autobusu Andrzej Żołdak, w autobusie spłonęły prawie wszystkie rzeczy należące do pasażerów. Autobus był nowy; miał tylko 70 tysięcy kilometrów przebiegu. Zamieszki trwają już od kilkunastu dni. 10 policjantów zostało rannych, gdy na południowych przedmieściach Paryża, Grigny, ponad 200-osobowy tłum młodych ludzi, głównie imigrantów z Afryki, obrzucił oddziały kamieniami. Tam też w stronę policji padły strzały ze śrutówki. Dwaj funkcjonariusze, jeden z obrażeniami nogi, a drugi szyi, trafili do szpitala, ale ich życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Według danych policji, w nocy do podpaleń samochodów dochodziło nieco częściej poza paryską aglomeracją. W rejonie samego Paryża zdewastowane zostały m.in. centrum pomocy społecznej, urząd skarbowy, apteka i salon samochodowy."Paryż płonie" - galeria zdjęć Agencje donoszą o kilku przypadkach zaatakowania autobusów miejskich. W miejscowości Colombes na południowy zachód od francuskiej stolicy, wandale obrzucili kamieniami autobus, raniąc w twarz 13-miesięczne dziecko, które trafiło do szpitala. Jego stan nie jest znany. W Saint-Etienne na południu kraju w wyniku zaatakowania miejskiego autobusu obrażenia odniósł kierowca i jeden z pasażerów. W Strasburgu koktajlami Mołotowa obrzucona została jedna ze szkół podstawowych, a w Tuluzie uczestnicy starć zablokowali samochodem, który podpalili, wyjazd z tunelu metra. Doniesienia o podobnych incydentach napływają m.in. z Rouen, Nantes i Orleanu. W Lens na północy kraju bombę zapalającą wrzucono do kościoła. W pobliskim Lille spalono 50 samochodów i pobito belgijskiego operatora telewizyjnego, który filmował zamieszki. Celem ataków po raz pierwszy stały się także kościoły. Z informacji, podanej przez rzecznika policji wynika, że podpalono co najmniej dwa kościoły - w aglomeracjach Lens na północy i Sete na południu. W niedzielę trwające od wielu dni zamieszki potępił Związek Organizacji Islamskich Francji (UOIF). Wydana w tym celu fatwa - muzułmańskie orzeczenie prawne - zakazuje "muzułmanom (...) uczestniczenia w aktach wymierzonych przeciwko prywatnej czy publicznej własności, albo mogących doprowadzić do pozbawienia życia". Do kolejnej serii zamieszek doszło w kilka godzin po spotkaniu Rady Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Przewodniczący jej prezydent Jacques Chirac zapowiedział m.in. kary dla uczestników zajść i zapewnił, że Francja jest zdecydowana "być silniejszą od tych, którzy chcą siać przemoc i strach". Rozruchy wybuchły pod koniec października w zamieszkałych głównie przez imigrantów, ubogich osiedlach podparyskich. Ich bezpośrednią przyczyną była śmierć dwóch nastolatków, którzy ukryli się przed policją w stacji transformatorowej. Od tego czasu przemoc rozlała się po całym kraju, obejmując także zamożniejsze dzielnice, gdzie nie koncentrowały się dotychczas działania policji. W ciągu weekendu walki przeniosły się na ulice francuskiej stolicy; kilka samochodów zostało zniszczonych w pobliżu placu Republiki. Francja to istna beczka prochu. Żyje tam ponad 6 milionów muzułmanów - to rekord w Unii Europejskiej. Niektóre przedmieścia Paryża przypominają Algier czy Islamabad - ostrzegają komentatorzy. O jednym z takich paryskich gett posłuchaj w relacji korespondenta RMF Marka Gładysza: