Wielu dziennikarzy pamięta jeszcze jak niespełna kilka lat temu, prezydent Jacques Chirac zadał publicznie nieco kompromitujące go pytanie: A co to jest? - wskazując palcem na tzw. mysz, czyli urządzenie, w które wyposażony jest prawie każdy, nawet najbardziej prymitywny komputer. Jednak w tym roku prawie 70-letni szef państwa postanowił zdecydowanie pójść z duchem czasu i obiecał, że jeżeli zostanie ponownie wybrany prezydentem, to Francja stanie się krajem internautów. Sam zresztą dał przykład, odpowiadając na pytania wyborców właśnie w globalnej sieci. Jego główny rywal - niewiele zresztą młodszy od niego - socjalistyczny premier Lionel Jospin nie chce być gorszy. Już za miesiąc z inicjatywy MSW mieszańcy miasteczka w Lotaryngii będą próbowali wirtualnie wybierać nowego prezydenta za pośrednictwem Internetu. Każdy z mieszkańców tego miasteczka dostanie pocztą specjalny kod indentyfikacyjny, który ma spełniać rolę wirtualnej karty wyborczej. Na razie jednak chodzi tylko o test - rezultaty internetowego głosowania nie zostaną jeszcze tym razem wzięte pod uwagę przy podliczaniu głosów. Żeby naprawdę wziąć udział w wyborach, trzeba będzie jednak wyjść z domu.