Po wtorkowym zatrzymaniu w Marsylii dwóch obywateli Francji podejrzanych o przygotowywanie "poważnego i bardzo bliskiego do realizacji" zamachu terrorystycznego, francuskie media zastanawiają się, jak to wydarzenie wpłynie na wybory prezydenckie, których pierwsza tura odbędzie się w niedzielę. Choć prokurator Paryża Francois Molins, który poinformował o podejrzanych i o arsenale, jaki znaleziono w ich kryjówce, nie wskazał na cele planowanego zamachu, komentatorzy nie wątpią, że chodziło o kandydatów na prezydenta. Islamiści mieli zdjęcie kandydata Za najbardziej zagrożonego uważa się przedstawiciela centroprawicy Francois Fillona, którego zdjęcie policja znalazła w miejscu aresztowania dwóch islamistów. Powołując się na "godne zaufania źródła", media twierdzą, że policja zaproponowała Fillonowi, by poruszał się, szczególnie na wiecach, w kamizelce kuloodpornej, ale były premier odrzucił tę propozycję. Według doniesień wzmocniona została natomiast ochrona policyjna kandydata - z czterech do 14 funkcjonariuszy. Jego sztab zatrudnił 60 dodatkowych ochroniarzy z prywatnej firmy. Publiczne radio France-Info, powołując się na otoczenie Fillona, twierdzi, że policja zachęcała go nawet do odwołania wieców wyborczych; według rozgłośni kandydat stanowczo odmówił. "Fillon jest niewątpliwie tym kandydatem, który najostrzej atakuje radykalny islam, jeszcze ostrzej niż (kandydatka skrajnie prawicowego Frontu Narodowego) Marine Le Pen" - powiedział w BFMTV ekspert od Państwa Islamskiego (IS) Romain Caillet. Liczni komentatorzy zastanawiają się, czy przypomnienie o zagrożeniu terrorystycznym wpłynie na wynik wyborów. Dziennik "Le Figaro" uznał, że "na pięć dni przed głosowaniem dżihadyści nie rezygnują z tego, by wpływać na wybory w krajach Zachodu". Specjalista gazety od Bliskiego Wschodu Georges Malbrunot przypomina, że w 2004 roku, na kilka dni przed wyborami w Hiszpanii, w islamistycznych zamachach zginęło 191 osób. Doprowadziło to do przegranej konserwatystów, którzy popierali amerykańską inwazję w Iraku. Wygrali socjaliści, którzy natychmiast po zwycięstwie wyborczym wycofali hiszpańskie oddziały z koalicji. "Le Figaro", które popiera kandydaturę Fillona, podkreśla, że jest on "zdecydowanym obrońcą bliskowschodnich chrześcijan" i nie występuje "przeciwko znienawidzonemu przez Daesz (arabski akronim IS) szyickiemu Hezbollahowi", który jest libańską organizacją polityczno-wojskową. Atak bez wyraźnego rozkazu Zwracając uwagę na osłabienie IS wynikające z porażek militarnych i eliminacji licznych kadr, Malbrunot wyraża przypuszczenie, że "niebezpieczeństwo może pochodzić ze strony lokalnych placówek organizacji, działających nawet bez wyraźnego rozkazu z góry". Komentatorzy zauważają, że dwaj zatrzymani w Marsylii, jeden urodzony jako muzułmanin, a drugi konwertyta, którzy poznali się we wspólnej celi więziennej w 2015 roku, znani byli policji jako islamscy radykałowie. Ta informacja, jak powiedział komentator radia Europe1, może być wodą na młyn Marine Le Pen, która zapowiada "drastyczne postępowanie" wobec osób zaklasyfikowanych do tej kategorii. Bezpłatny dziennik "20 Minutes" poinformował, że saperzy dokładnie sprawdzają teren przed każdym wiecem obecnego faworyta sondaży, "kandydata postępu" Emmanuela Macrona. Sztab skrajnie lewicowego kandydata Jean-Luca Melenchona poinformował, że przestał on jeździć metrem. Według doniesień Melenchon po aresztowaniach w Marsylii wysłał do Fillona i Macrona SMS-y z wyrazami solidarności. "Niech nasza kampania, w której jesteśmy absolutnymi przeciwnikami, będzie najlepszym odrzuceniem totalitarnego programu terrorystów" - napisał do Fillona. We Francji oprócz mundurowych sił policyjnych i żandarmerii strzegących kampanii, 150 osobistości zagrożonych islamskim terroryzmem jest obecnie ochranianych przez 600 policjantów w cywilu - podało France-Info. Szef MSW Matthias Fekl ogłosił, że na najbliższą niedzielę do ochrony 67 tys. lokali wyborczych zmobilizowano 50 tys. policjantów i żandarmów. Z Paryża Ludwik Lewin