Zdaniem jej zwolenników może ona być groźną rywalką dla obecnego prezydenta Nicolasa Sarkozy'ego. 66-letnia Joly stała się w ostatnich tygodniach gwiazdą francuskich mediów, gdy z wigorem krytykowała rządzącą centroprawicę w związku ze skandalem na szczytach władzy. Chodzi o tzw. aferę Woerth/Bettencourt, czyli podejrzenia o powiązania korupcyjne między ministrem pracy Erikiem Woerthem i dziedziczką koncernu L'Oreal, miliarderką Liliane Bettencourt. Mająca norweskie korzenie 66-letnia była sędzia przyznała w weekend w wywiadzie dla regionalnego dziennika "Sud-Ouest", że w najbliższych wyborach wiosną 2012 roku zamierza starać się o prezydenturę. - Tak, wybory prezydenckie mnie interesują. To całkiem jasne - przyznała w rozmowie z dziennikarzami. Zaznaczyła przy tym, że zdecyduje się ostatecznie kandydować tylko w wypadku, jeśli otrzyma "całkowite" poparcie ze strony swojego ugrupowania, Europy Ekologicznej. Jak zauważa dziennik "Le Parisien", prezydenckie ambicje Joly wsparł już lider Europy Ekologicznej, eurodeputowany Daniel Cohn-Bendit. Zapowiedział on jednocześnie, że sam nie zamierza starać się o najwyższy urząd we Francji. Według gazety, Joly może też liczyć na spore wewnętrzne poparcie w swoim ugrupowaniu. Zdaniem jej zwolenników, atutem byłej sędzi jest przede wszystkim to, że uchodzi za postać bezkompromisową, nieprzekupną i nie jest związana z klasą polityczną, którą większość Francuzów ocenia jako skorumpowaną. Dlatego kandydatka Zielonych mogłaby zagrozić obecnemu szefowi państwa, który najprawdopodobniej będzie się starał o reelekcję. Zwraca się też uwagę, że reputację Joly jako osoby spoza establishmentu wzmacnia jej wyrazisty, daleki od politycznej "drętwej mowy" sposób mówienia, a także łamiący przyjęte konwencje wygląd - w tym zwłaszcza nieodłączne czerwone okulary. Dodać do tego należy także skandynawski akcent, który pozostał jej po latach młodości spędzonych w ojczystej Norwegii. Sceptycy we francuskiej partii ekologicznej zauważają natomiast, że Joly jest polityczną nowicjuszką - na dobrą sprawę zajęła się polityką dopiero rok temu, gdy została wybrana deputowaną Parlamentu Europejskiego. Nie wiadomo też, jaki program, np. w kluczowych kwestiach gospodarczych, mogłaby ona zaprezentować w przyszłych wyborach. W latach 90. Joly dała się poznać jako sędzia prowadząca śledztwo w wielkiej aferze korupcyjnej w byłym koncernie naftowym Elf Aquitaine. W sprawę zamieszani byli biznesmeni i politycy z Francji, Niemczech i Hiszpanii. Choć próbowano ją zastraszać i grożono jej śmiercią, to Joly nie uległa naciskom i doprowadziła wieloletnie śledztwo do wyroków skazujących. Tę opinię pogromczyni skorumpowanych polityków potwierdziła w ostatnich dniach, atakując centroprawicę w odniesieniu do afery Woerth/Bettencourt. - Ta sprawa pokazuje bardzo niezdrową koncentrację władzy i nieprawidłowości w funkcjonowaniu wymiaru sprawiedliwości - podkreśliła, zarzucając francuskiej prokuraturze uległość wobec prezydenta Sarkozy'ego. Oskarżyła też szefa państwa o hołdowanie "państwowemu rasizmowi" i granie na ksenofobicznych nastrojach. Nawiązała w ten sposób do lipcowej zapowiedzi Sarkozy'ego, że przestępcy "obcego pochodzenia", którzy zaatakują policjantów i żandarmów, będą mogli stracić francuskie obywatelstwo.