Nazywane tradycyjnie "wielkimi szkołami" ("grandes ecoles") elitarne uczelnie kształcą specjalistów w wielu dziedzinach - przede wszystkim menadżerów, handlowców, inżynierów, ale także przyszłych naukowców i polityków, jak słynna kuźnia politycznych elit ENA (Ecole Nationale d'Administration). Szkoły te mają elitarny charakter, co wynika z trudnych egzaminów wstępnych, a także z tego, że część z nich wymaga bardzo wysokiego czesnego, sięgającego kilkudziesięciu tysięcy euro rocznie. Prezydent Francji Nicolas Sarkozy ogłosił w tym miesiącu, że pragnie podwyższyć na tych uczelniach liczbę ubogich studentów, czyli tych, którzy korzystają ze stypendiów socjalnych, do 30 proc. Jak podaje "Le Monde", rektorzy tych szkół, po poniedziałkowym spotkaniu z minister szkolnictwa wyższego Valerie Pecresse, zgodzili się zrealizować ten cel w ciągu najbliższych trzech lat. Wcześniej przedstawiciele Konferencji Wielkich Szkół (CGE) sprzeciwiali się temu w obawie, że proponowane przez Sarkozy'ego zmiany spowodują obniżenie poziomu nauczania w elitarnych uczelniach. Minister Pecresse zapewnia, że nie chce wprowadzać "punktów za ubogie pochodzenie" dla kandydatów na elitarne studia. Jej zdaniem, wyrównanie szans wszystkich kandydatów będzie możliwe, jeśli upowszechni się w elitarnych szkołach bezpłatne egzaminy wstępne, a także rozwinie się sieć ogólnodostępnych kursów przygotowujących licealistów do dostania się na takie uczelnie. Zgodnie z tym założeniem, szefowie Grandes Ecoles zgodzili się zawrzeć edukacyjne partnerstwo z liceami znajdującymi się w strefach narażonych na patologie społeczne, np. na biednych przedmieściach. Według tego projektu, nauczyciele akademiccy obejmą indywidualną opiekę naukową tych licealistów, którzy myślą już o dostaniu się na studia w jednej z elitarnych szkół. We francuskim szkolnictwie wyższym istnieje - oprócz ponad 80 uniwersytetów - około 300 "wielkich szkół". Choć nie mają one oddzielnego statusu prawnego, w powszechnym przekonaniu wyróżniają się od uniwersytetów dużo wyższym poziomem nauczania. Odsetek studentów-stypendystów na wielu z tych uczelni, np. w prestiżowych szkołach menadżerskich, stanowi mniej niż 20 procent.