Ekolog z Greenpeace'u przyleciał na paralotni ok. godz. 7.40. Latał nad elektrownią, rozpylił tam dym, a następnie wylądował na terenie centrali, gdzie został zatrzymany - podała żandarmeria departamentu Ain. Przedstawicielka organizacji ekologicznej Sophia Majnoni wyjaśniła, że celem akcji był zwrócenie uwagi kandydatów w niedzielnych wyborach prezydenckich Nicolasa Sarkozy'ego i Francois Hollande'a, "którzy negują zagrożenie wynikające z energetyki atomowej". - Chcieliśmy w ten sposób zilustrować zagrożenie zewnętrzne - dodała Majnoni, która we francuskiej gałęzi Greenpeace'u odpowiada za sprawy nuklearne. Rzeczniczka operatora elektrowni, firmy EDF, potwierdziła zdarzenie. W grudniu 2011 roku działacze Greenpeace'u dostali się na teren elektrowni w Nogent-sur-Seine, w północno-wschodniej Francji, i w Cruas na południowym wschodzie. Chcieli oni zwrócić uwagę na luki w systemie bezpieczeństwa elektrowni. 75 proc. energii we Francji pochodzi z elektrowni atomowych.