- Nie możemy podjąć ryzyka, że kompromis zbudowany przez obie Izby zostanie odrzucony. Nie możemy podejmować ryzyka związanego z przyszłością naszych emerytur, a ta reforma jest konieczna - powiedziała premier Élisabeth Borne w parlamencie, biorąc odpowiedzialność za przyjęcie kontrowersyjnego projektu, podwyższającego wiek emerytalny z 62 do 64 lat. Decyzja wywołała kolejną falę protestów. Około 7 tys. osób zgromadziło się na Placu Zgody w centrum Paryża. Demonstracje odbywają się również w innych miastach Francji, m.in. w Lyonie, Marsylii, Tulonie, Grenoble czy Bordeaux. Jak informował "Le Monde", protest w Paryżu początkowo przebiegał spokojnie. Doszło do kilku incydentów. Na Placu Zgody po godzinie 18 zamaskowana grupa podpaliła kilka palet i przerzuciła je przez bariery konstrukcyjne. "Czarny i gryzący dym odpycha demonstrantów" - napisał dziennik. Wieczorem poinformowano, że francuska policja po godz. 19:50 użyła gazu łzawiącego, by rozpędzić protestujących zgromadzonych na Placu Zgody. Uczestnicy spontanicznej manifestacji obrzucili policjantów kamieniami. Dziennikarz "Le Monde" Pierre Bouvier napisał, że "dochodzi do zatrzymań". Prefektura policji przekazała, że siły bezpieczeństwa aresztowały co najmniej osiem osób. "Tuż przed godziną 21 spokój powrócił na Plac Zgody i Rue de Rivoli" - napisał Pierre Bouvier. Przyjęcie reformy bez głosowania w parlamencie W środę tekst reformy był przedmiotem debaty parlamentarnej komisji mieszanej, złożonej z siedmiu posłów i siedmiu senatorów. W czwartek w głosowaniu nowe zapisy zostały przyjęte przez Senat. Jednak rząd nie zdecydował się na głosowanie w Zgromadzeniu Narodowym wobec wątpliwości co do jego rezultatów, choć wcześniej władza wykonawcza deklarowała chęć uniknięcia takiego rozwiązania. W czwartek Borne i poszczególni ministrowie w jej rządzie konsultowali się jeszcze z prezydentem Francji Emmanuelem Macronem co do sposobu przyjęcia reformy emerytalnej. Będzie wotum nieufności dla rządu? Partie opozycyjne mówią o "zaprzeczeniu demokracji" i "upokorzeniu parlamentu". Związki zawodowe wezwały w czwartek wieczorem do kontynuowania protestów w weekend i zorganizowania manifestacji w czwartek, 23 marca. Centrale związkowe ogłosiły, że "siłowe" przyjęcie ustawy emerytalnej obarcza rząd "odpowiedzialnością za kryzys społeczny i polityczny, który wynika z tej decyzji, będącej prawdziwym zaprzeczaniem demokracji". Związki zawodowe już wcześniej zapowiedziały nowe fale protestów w przypadku przyjęcia kontrowersyjnej reformy, zwłaszcza jeśli zostałaby ona przyjęta bez głosowania w parlamencie. Skrajnie prawicowa deputowana Marine Le Pen zapowiedziała złożenie wniosku o wotum nieufności dla rządu. - To jest całkowita porażka Emmanuela Macrona - powiedziała Le Pen.