Ten nowoczesny lotniskowiec z napędem jądrowym, który kosztował tyle co połowa tunelu pod kanałem La Manche, regularnie się psuje. Komentatorzy niepokoją się, że w razie potrzeby Francja nie będzie mogła dotrzymać Amerykanom kroku. Super nowoczesny lotniskowiec "Charles da Gaulle" miał być pierwotnie chlubą Francji, a zaczął jej po prostu przynosić wstyd - tak twierdzi przynajmniej część nadsekwańskich komentatorów. Zauważają oni z niepokojem pewną sprzeczność. Francja pragnie być postrzegana jako największe mocarstwo na strategicznej mapie Europy, a w przeddzień potencjalnej interwencji zbrojnej u boku Amerykanów kraj ten nie dysponuje żadnym lotniskowcem. "Charles de Gaulle" jest bowiem od czasu wodowania ciągle modyfikowany i naprawiany. Najpierw okazało się, że pas startowy był za krótki, później zepsuł się m.in. jeden z reaktorów atomowych, pękła śruba napędowa, a kilka dni temu odkryto pod pokładem radioaktywne przecieki. Według sztabu głównego francuskich sił zbrojnych feralny lotniskowiec nie będzie mógł wypłynąć w morze aż do połowy listopada.