Decyzja rządu otwiera drogę do głosowania nad ustawą w parlamencie. Zakaz noszenia symboli lub ubrań sugerujących dane wyznanie miałby wejść w życie od nowego roku szkolnego, we wrześniu. Władze tłumaczą, że Francja to kraj laicki, więc religię trzeba zostawiać przed drzwiami państwowych szkół i urzędów. Uważają, iż religia służy młodym muzułmankom jako wymówka. Zasłaniając się tradycją, nie chcą np. uczestniczyć w zajęciach sportowych, a na lekcjach odmawiają udzielania odpowiedzi na pytania zadawane przez nauczycieli - mężczyzn. Tłumaczą, że nie wolno im rozmawiać z mężczyznami spoza rodziny. Ale tak skrajne sytuacje zdarzają się nie tylko w szkołach. Muzułmanki często sprzeciwiają się przeprowadzeniu badań, jeśli lekarz nie jest kobietą. Przeciwko zakazowi protestują muzułmanie. W grudniu i w styczniu na ulice Paryża i innych francuskich miast wyszły tysiące wyznawców islamu, głównie kobiet w islamskich chustach na głowach. We Francji żyje ok. 5 mln muzułmanów.