Oskarżona przyznała się przed sądem, że między 1999 a 2003 rokiem udusiła - zaraz po ich przyjściu na świat - trójkę własnych dzieci. Bulwersującą zbrodnię odkryto dopiero w lipcu 2006 roku. Kobieta wraz z mężem Jean-Louisem przebywała wówczas w stolicy Korei Południowej, Seulu, gdzie mężczyzna czasowo pracował. To właśnie on znalazł w zamrażarce ciała dwojga niemowląt. W czwartek sąd orzekł, że Veronique Courjault jest winna zarzucanych jej zabójstw, w tym dwóch z premedytacją. Sędziowie zastosowali jednak łagodny wymiar kary, oddalając żądanie prokuratora domagającego się 10 lat więzienia. Oskarżona, która przyjęła wyrok bez widocznych emocji, będzie mogła warunkowo wyjść na wolność już za rok. Przywołani przez sąd biegli psychiatrzy nie stwierdzili u Veronique Courjault symptomów choroby psychicznej. Określili ją natomiast jako "osobowość patologiczną", skłonną do chorobliwego ukrywania prawdy i negowania rzeczywistości. Pytana przez śledczych o motywy zbrodni, Veronique Courjault mówiła, że noworodki dla niej "nie były istotami", gdyż traktowała je jako "części swojego ciała". Tłumaczyła też w trakcie śledztwa, że nie chciała powiększać swojej rodziny, by być lepszą matką dla dwóch synów - obecnie w wieku 12 i 14 lat. Niemal cała rodzina oskarżonej opowiadała się po jej stronie przez cały czas rozprawy. Mąż kobiety, z zawodu inżynier, którego prokuratura oczyściła wcześniej z zarzutu współudziału w morderstwie, mówił tuż przed procesem, że "popiera i kocha bardziej niż kiedykolwiek swoją żonę, matkę swoich dzieci". Już po wyroku skomentował: "Za jakiś czas, za kilka miesięcy Veronique będzie mogła odnaleźć nasze dzieci i to będzie początek odnowy".