Philipp de Villiers postanowił mówić o wszystkim, co tylko mu przyszło na myśl. A jego myślą przewodnią było zablokowanie debaty. - Będę mówił, ile będę chciał. Powiem m.in., że lepsze byłoby referendum, że nie należy przyjmować w przyszłości do UE Turcji i że Unię trzeba zreformować - obwieścił deputowany. Do przyjęcia traktatu gorąco namawiał francuski premier. - Przyjęcie nowych członków będzie motorem ekonomicznym dla całej Unii. otworzą się przed nami nowe rynki, będziemy mieli nowych konsumentów - przekonywał z mównicy Jean-Pierre Raffarin. Przeciętni Francuzi są zdezorientowani. - Jestem za, ale nie za bardzo zdaję sobie sprawę, co to może zmienić - powiedziała korespondentowi RMF jedna z paryżanek. Francuska debata w sprawie rozszerzenia Unii zakończyła się dopiero nad ranem, a głosowanie tej w sprawie przesunięto na dzisiaj. Powszechnie uważa się jednak, że z przyjęciem traktatu nie powinno być problemów. Wczoraj ratyfikację zatwierdziła izba niższa holenderskiego parlamentu, a wcześniej Dania, Niemcy, Hiszpania i Portugalia.