U wybrzeży Daytona Beach na Florydzie w USA pojawił się wrak statku. Chociaż obiekt zauważono 20 kwietnia, to dopiero teraz archeolodzy morscy określili, że może być on znacznie większy niż zakładano. Augustine Lighthouse & Maritime Museum doszli do takiego wniosku po tym, jak na miejsce wysłano zespół odpowiedzialny za zbadanie statku. Chociaż urzędnicy z hrabstwa Volusia oszacowali, że wrak może mieć długość od 7,6 metrów do ponad 9 m, to archeolodzy są zdania, że pod piaskiem może znajdować się znacznie więcej - podaje serwis Knews Media. - Mamy prawie 22,86 metrów odsłoniętego wraku, więc prawdopodobnie bliżej mu do 30 metrów długości - powiedział archeolog Lighthouse Archaeological Maritime Program Chuck Meide w komunikacie z 28 kwietnia. Floryda: Wrak statku u wybrzeży Meide dodał, że statek ma żelazne podpory pokładowe, które wprowadzono do drewnianych statków w latach 30. XIX wieku. Prawdopodobnie stały się one bardziej powszechne w drugiej połowie XIX w. - Drewno jest bardzo dobrze zachowane, a najniższa część kadłuba wydaje się być zakopana pod piaskiem - przekazał. Urzędnicy z Daytona Beach na Florydzie zaznaczyli w rozmowie z portalem WESH, że od dawna wiedzieli, że w miejscu, w którym odkryto wrak było - jak określono - gruzowisko. Nie wiedzieli jednak, co było jego przyczyną. Czytaj też: Tkwił pod wodą 160 lat. We wnętrzu statku odnaleziono prawdziwe skarby To drugi wrak, który wyłonił się u wybrzeży od grudnia ubiegłego roku. Inny obiekt został zbadany i uznany za statek towarowy z 1800 roku. Archeolodzy są zdania, że "rozległa erozja huraganowa z września i listopada" spowodowała, że udało się odnaleźć jego szczątki.