Zarząd PO ustalił, że z pierwszego miejsca listy na Dolnym Śląsku i Opolszczyźnie wystartuje minister kultury Bogdan Zdrojewski, jedynką listy lubelskiej ma być Michał Kamiński - polityk w przeszłości związany z ZCHN, AWS, PiS. B. wicepremier i minister finansów Jacek Rostowski będzie jedynką w okręgu kujawsko-pomorskim; na drugim miejscu listy znajdzie się tam pływaczka Otylia Jędrzejczak; na trójce - Zwiefka. Unijny komisarz ds. budżetu Janusz Lewandowski otworzy listę pomorską, a szef sejmowej komisji finansów publicznych Dariusz Rosati - na Pomorzu Zachodnim i w Lubuskiem. B. minister nauki i szkolnictwa wyższego Barbara Kudrycka znajdzie się na miejscu pierwszym listy warmińsko-mazursko-podlaskiej, a pełnomocniczka rządu ds. równego traktowania Agnieszka Kozłowska-Rajewicz - wielkopolskiej. - Ta lista to - jak zwykle ostatnio - jest wypadkowa układu interesów wewnątrz niż strategii nastawionej na zwycięstwo. Wyjątkiem jest kandydatura Bogdana Zdrojewskiego - powiedział Flis. Jego zdaniem lista nie wyraża dążenia do zwycięstwa, ale jest wyrazem dążenia do partykularnych korzyści konkretnych osób, którym obiecano miejsce w europarlemencie lub mają dobre relacje w partii. Według Flisa podobny problem będzie miała druga największa partia - PiS. Socjolog zaznaczył, że to jest cecha wyborów do Parlamentu Europejskiego. W tym przypadku partie myślą bowiem o tym, kto będzie miał mandat, a nie ile mandatów będzie miało ugrupowanie. - To jest zawsze dylemat, czy myśleć o zwycięstwie zbiorowym, czy też myśleć o zwycięstwie indywidualnym - dodał. Według niego Jacek Rostowski czy Michał Kamiński nie są osobami, które i tak w znaczący sposób przyczyniłyby się do poprawienia wyników PO w okręgach. - Inna sprawa, że mogło nie być też nikogo, kto taką rolę mógłby odegrać. To świadczy o krótkiej kołdrze partii w regionach - dodał. Zdaniem Flisa zaskoczeniem jednak jest umieszczenie na pierwszym miejscu w okręgu dolnośląskim Bogdana Zdrojewskiego i byłego polityka PiS Michała Kamińskiego na pierwszej pozycji w okręgu lubelskim. Flis wskazał, że Zdrojewski był jednym ze stałych punktów rządu, a miejsce, z którego będzie kandydował do europarlamantu, jest jednym z najbardziej pewnych. - Wydaje się, że oznacza to konieczność zmiany w rządzie jednego z ministrów, który cieszył się popularnością. To bez wątpienia oznacza także osłabienie Platformy w nadchodzących wyborach parlamentarnych za półtora roku, które są ważniejsze - powiedział socjolog. Oceniając kandydaturę Kamińskiego, zaznaczył, że Lubelskie jest okręgiem, w którym mandat dla PO wcale nie jest pewny. - Pytanie, kto będzie za Kamińskim. Jak pokazuje, przykład Mariana Krzaklewskiego (w 2009 r. bez powodzenia startował do europarlamentu z listy PO w okręgu rzeszowskim, z PO dostała się Elżbieta Łukacijewska, która startowała z drugiego miejsca - PAP) osoba zupełnie z innej bajki może mieć kłopoty, jeżeli ma za plecami kogoś, kto jest popierany przez regionalne struktury - ocenił. Jego zdaniem podobna sytuacja, choć nie tak oczywista, może mieć miejsce w przypadku okręgu bydgoskiego, w którym jedynką jest Jacek Rostowski. Flis uważa, że niezagrożona jest pozycja Dariusza Rosatiego (Gorzów) czy Barbary Kudryckiej (pierwsza z listy warmińsko-mazursko-podlaskiej). Według niego pewną pozycję ma też Julia Pitera (Mazowsze), choć nie jest przesądzone, że PO uzyska mandat w tym okręgu. Flis powiedział, że nie zaskakują natomiast kandydatury Jacka Saryusza-Wolskiego (Łódzkie), Elżbiety Łukacijewskiej (Podkarpackie) czy Jerzego Buzka (Śląskie). Ostatecznie listy PO w wyborach do Parlamentu Europejskiego mają zostać zatwierdzone 22 marca na posiedzeniu Rady Krajowej Platformy.