Do katastrofy polskiego autokaru z pielgrzymami doszło w niedzielę na tzw. Drodze Napoleona w Alpach francuskich koło Grenoble. W pielgrzymce brali udział głównie starsi ludzie ze Szczecina, Stargardu Szczecińskiego i Mieszkowic w woj. zachodniopomorskim. W wypadku zginęło 26 osób, a 24 zostały ranne. Łopatowski potwierdził, że w chwili wypadku autokar prowadził młodszy z kierowców, 22-latek. Zapewnił jednak, że mimo młodego wieku miał on doświadczenie w jeździe po górach, bo m.in. jeździł już wcześniej po Alpach. Kurs prawa jazdy ukończył "wyróżniająco", a instruktorzy uczący go techniki prowadzenia pojazdu chwalili jego umiejętności. - Prawo jazdy tej kategorii miał od ośmiu miesięcy i robił je na modelu autokaru o podobnym wyposażeniu, jak ten, który prowadził podczas pielgrzymki - zaznaczył mecenas. Kierowca ten zginął na miejscu. Zobacz nasz raport specjalny: Tragedia we Francji Według Roberta Cabana 22-letni kierowca był bardzo spokojnym i wyważonym człowiekiem. - Potrafił obsługiwać wszystkie systemy w autokarze. Pracował u mnie od listopada 2006 r. widziałem co potrafi, bo jeździł ze mną na trasach. Mimo 22 lat prowadził lepiej niż niejeden człowiek, który od 20 lat ma prawo jazdy - powiedział właściciel firmy. Drugi z kierowców jest w średnim wieku. Ma - jak podkreślił Łopatowski - wieloletnie doświadczenie zawodowe. W wypadku został ranny, przebywa w szpitalu w Grenoble. Jak wyjaśnił Łopatowski, w firmach przewozowych powszechnie stosowaną praktyką jest to, że w trasę jedzie dwóch kierowców - jeden starszy i bardziej doświadczony oraz drugi, który ma mniejsze doświadczenie i pod okiem starszego kolegi nabiera praktyki zawodowej. - Pan Robert Caban postąpił tu zgodnie z zasadami sztuki - wysłał w trasę dwóch kierowców z uprawnieniami. Ale nie miał wpływu na to, który, w jakim momencie i na jakiej drodze poprowadzi pojazd - wyjaśnił. Pełnomocnik zaznaczył, że autokar, który się rozbił, spełniał wszystkie techniczne kryteria, które powinien spełniać tego rodzaju pojazd. Tuż przed wyjazdem wymieniono w nim przednie opony. Jak poinformował Łopatowski autokar, siedmioletnia scania, trzy tygodnie przed wyjazdem pielgrzymów przeszedł badania techniczne w Niemczech, które potwierdzały, że autobus był w pełni sprawny. Dodał, że pojazd był wyposażony we wszystkie wymagane w trudnych warunkach systemy wspomagające, w tym m.in. tzw. zwalniacze i hamulec hydrokinetyczny. Autokar był leasingowany przez BRE Leasing, co - jak podkreślił Łopatowski - pozwala jednoznacznie stwierdzić, że autobus musiał być w stanie technicznym bardzo dobrym, wręcz idealnym, bo tego wymaga leasingodawca.