Kandydat GOP John McCain mimo podeszłego wieku (72 lata) spotyka się w poniedziałek z wyborcami w siedmiu stanach, próbując przeciągnąć wahających się na swoją stronę. Wszystkie sondaże przewidują wciąż nieznaczną wygraną Baracka Obamy, w tym także w stanach, gdzie szanse wydają się wyrównane, jak Ohio, Floryda, Wirginia i Pensylwania. McCain odwiedził w poniedziałek rano Florydę, jeden z kluczowych stanów, potem poleciał do Bristolu w stanie Wirginia. Wygłosił tam przemówienie, w którym przypomniał m.in. wypowiedź Obamy ze stycznia br., w którym demokratyczny kandydat proponował ograniczenie emisji gazów cieplarnianych przez wprowadzenie wysokich opłat za emisje, co może - jak przyznał - doprowadzić do bankructwa przemysł węglowy. Ma to przestraszyć górników w kopalniach w Ohio i innych kluczowych stanach, a także zwykłych Amerykanów, obawiających się podwyżek opłat za elektryczność. McCain udał się następnie do Tennessee i Pensylwanii. Na tym ostatnim stanie Republikanie skupiają największe wysiłki, licząc na zaskakujące, minimalne zwycięstwo dzięki poparciu białych, przeważnie starszych, konserwatywnych wyborców. Kolejne przystanki to Indiana, stan tradycyjnie republikański, gdzie jednak wzrastało ostatnio poparcie dla Obamy, potem Nowy Meksyk i Kolorado, gdzie także kandydat Demokratów ma przewagę, ale zdaniem strategów GOP nie są to jeszcze dla McCaina stany stracone. Obama tymczasem wystąpił w poniedziałek na wiecu w Jacksonville na Florydzie. Jak poprzednio mówił o McCainie jako kontynuatorze polityki prezydenta Busha, która doprowadziła do kryzysu gospodarki i dwóch wojen, których końca wciąż nie widać. Kiedy przypominał o propozycjach programowych McCaina, tłum odpowiadał mu buczeniem. "Nie musicie buczeć, wystarczy głosować" - mówił Obama. Podkreślał, że trzeba odejść od "starej polityki podziałów ideologicznych" i dylematów w rodzaju "wysokie czy niskie podatki". "Obaj - John McCain i ja - jesteśmy za obniżkami podatków - powiedział - ale ważne jest, dla kogo". Jego rywal - podkreślił - chce cięć podatkowych dla milionerów, podczas gdy on, Obama, chce obniżek dla klasy średniej. W swoich ostatnich wystąpieniach i spotach telewizyjnych Obama wykorzystywał niedawne poparcie wiceprezydenta Dicka Cheneya dla McCaina jako argument, że w razie zwycięstwa kandydata GOP nic się w Ameryce nie zmieni. "John McCain w pełni zasłużył sobie na to poparcie" - powiedział w jednym z przemówień. Cheney, główny promotor inwazji na Irak i autor polityki energetycznej faworyzującej koncerny naftowe, jest jeszcze mniej popularny od George'a Busha i jego głośne poparcie na krótko przed wyborami uważa się za szczególną niezręczność Republikanów. Pod koniec kampanii narasta brutalność ataków GOP na Obamę. Republikanie w Pensylwanii wypomnieli mu nawet związki z radykalnym czarnym pastorem Jeremiahem Wrightem, jego religijnym przewodnikiem z Chicago. McCain w ostatnich miesiącach nakazał, by nie wykorzystywać tego tematu w kampanii i sam go nie poruszał - w obawie przez oskarżeniami, że wykorzystuje "kartę rasową". Jego sztab oświadczył, że senator nie kontroluje jednak wszystkich swoich zwolenników. W poniedziałek były sekretarz stanu w gabinecie prezydenta George'a H.W. Busha (ojca obecnego prezydenta) Lawrence Eagleburger zaatakował Obamę, nazywając go "con man" (oszust). Według byłego szefa dyplomacji, kandydat Demokratów zbierał fundusze na kampanię z niewiadomych źródeł, być może nielegalnych. Nie uzasadnił tego jednak żadnymi przykładami. Eagleburger, choć popiera McCaina, krytykował jego wybór Sary Palin na kandydatkę na wiceprezydenta, przypominając o jej niedoświadczeniu. Oświadczył, że "nie jest gotowa" do zastąpienia 72-letniego McCaina, gdyby musiał on wcześniej odejść z urzędu.