Wcześniej agencja AFP informowała, że ładunek wybuchowy podłożony został przed sklepem; według Kyodo i Reutera było on schowany w bagażniku motocykla zaparkowanego przed stacją benzynową. Wśród rannych jest trzech policjantów, którzy usiłowali sprawdzić zaparkowany motocykl, z którego bagażnika wystawały druty, gdy bomba wybuchła. Wyspa Jolo jest "twierdzą" muzułmańskich rebeliantów związanych z organizacją Dżemaja Islamija (JI) - powiedział agencji Reutera podpułkownik Edgard Arevalo. Dwie osoby zginęły na miejscu, cztery następne zmarły w szpitalu - poinformował Arevalo, dodając, że wielu rannych jest w stanie krytycznym. Inny ładunek wybuchowy został odkryty w pobliżu katedry Mount Carmel, również w Jolo - poinformował Arevalo. Bomba została bezpiecznie zdetonowana przez wojsko. Kolejny podejrzany ładunek został znaleziony w sklepie, o przecznicę od katedry. Żadne ugrupowanie nie przyznało się do zorganizowania zamachów. Ale siły bezpieczeństwa podejrzewają, że były one dziełem Abu Sajjaf, grupy muzułmańskich rebeliantów, szczególnie aktywnej na Mindanao, drugiej co do wielkości wyspie Filipin. Abu Sajjaf powiązana jest z organizacją JI. W niedzielę wcześniej podobny ładunek wybuchł w pobliżu katedry w mieście Cotabado na Mindanao; zginęło sześć osób, 55 zostało rannych. Na Filipinach poszukiwany jest włoski inżynier, pracownik Czerwonego Krzyża, który przetrzymywany jest od blisko sześciu miesięcy przez Abu Sajjaf. Od 1 stycznia tego roku na Mindanao wybuchło 38 bomb. Władze wojskowe oskarżają o wszystkie zamachy muzułmańskich separatystów, którzy zdecydowanie odpierają te zarzuty. Trwający od 40 lat konflikt z separatystami na południu, odstrasza potencjalnych inwestorów od zubożałego regionu, w którym - jak się ocenia - kryją się znaczne rezerwy gazu, ropy i surowców mineralnych - komentuje Reuters.