Powódź i osunięcia ziemi wywołało przejście nad południem kraju tajfunu Washi. - Nasze biuro zostało zasypane prośbami o pomoc w znalezieniu rodziców, dzieci i innych krewnych - powiedziała sekretarz generalna Czerwonego Krzyża na Filipinach Gwendolyn Pang, podając najnowszy bilans ofiar. Najbardziej dotknięte kataklizmem zostały nadmorskie miasta Iligan i Cagayan de Oro, gdzie woda zalewała domy i zaskakiwała śpiących mieszkańców. W Cagayan de Oro odnaleziono 346 ciał, a w Iligan - 206. W kostnicach brakuje miejsca. - Potrzebujemy toreb na ciała, ciał jest za wiele. Obawiamy się wybuchu epidemii - powiedział ratownik z Iligan Roland Amarille. - Lokalne kostnice już nie przyjmują ciał, jest ich zbyt wiele nawet na korytarzach. Pracownicy proszą ludzi, żeby chowali zmarłych od razu - powiedział Amarille. Dodał, że większość ofiar z Iligan to mieszkańcy slumsów. 42-letnia Carmelita Pulosan z Cagayan de Oro opowiadała, że udało się jej przeżyć, ponieważ wraz z rodziną i sąsiadami schronili się na blaszanym dachu. Woda, która zalała miasto, zabrała ich na otwarte morze. Zostali uratowani przez statek towarowy. Lokalne władze twierdzą, że trzy dni przed nadejściem tajfunu przedstawiciele samorządów i mieszkańcy zostali ostrzeżeni o niebezpieczeństwie. Amerykańska sekretarz stanu Hillary Clinton zapowiedziała pomoc ofiarom kataklizmu. Chińska ambasada przeznaczy na to 10 tys. dolarów - powiedział przedstawiciel ambasady. Około 100 tysięcy Filipińczyków straciło dach nad głową i musiało przenieść się do tymczasowych schronisk - podał departament pomocy socjalnej. Na zachodzie wyspy Mindanao, na której leży Cagayan de Oro porywiste wiatry, osiągające w porywach prędkość ok. 90 km na godz., wyrywały drzewa z korzeniami. Na skutek powodzi wielu mieszkańców zostało pozbawionych prądu, odwołano też część lotów krajowych oraz zawieszono komunikację promową. W Cagayan de Oro ponad 500 tys. osób nie ma dostępu do wody pitnej.