Do osunięcia ziemi w prowincji Cebu doszło kilka dni po śmiercionośnym tajfunie, który pochłonął blisko 90 ofiar. Tajfun nie dotknął bezpośrednio prowincji Cebu, ale przyniósł ze sobą monsunowe opady deszczu i to on doprowadził do osunięć ziemi w wielu miejscach na Filipinach. Po osunięciu w Cebu, w miejscu gdzie stały domy kilkuset rodzin, w zboczu góry jest wielka dziura. "To było jak trzęsienie ziemi, słychać było odgłosy drżenia, a potem potężny huk" - relacjonowała agencji Associated Press jedna mieszkanek zasypanej zwałami ziemi wsi, której udało się wyjść z kataklizmu niemal bez szwanku. Cristita Villarba jest szczęśliwa, że jej rodzina nie ucierpiała, martwi się natomiast o los sąsiadów. "Nasi sąsiedzi albo opłakują zmarłych, albo krzyczą i błagają o pomoc. Ale domy pokrywa zbyt duża warstwa ziemi" - dodała kobieta. SMS-y z wołaniem o pomoc Lokalne media cytują szefa regionalnej policji. Roderick Gonzales twierdzi, że ratownikom oddało się wydobyć spod ziemi kilkanaście żywych osób. "Są oznaki życia. Kilku osobom udało się wysłać wiadomości tekstowe" - oświadczył. Dodał, że SMS-y dają ratownikom nadzieję, że uda się dotrzeć do ludzi, którzy najprawdopodobniej tkwią w jakimś pomieszczeniu zasypanym ziemią i elementami zniszczonego budynku, żyją i mają dostęp do powietrza. Ratownicy pracują dzień i noc, aby dostać się do uwięzionych, choć - jak sami podkreślają - szanse na znalezienie żywych osób z każdą godziną są coraz mniejsze.