Obecny szczyt dotyczy obsady kilku stanowisk - przewodniczących: Komisji Europejskiej, Rady Europejskiej, a także szefa unijnej dyplomacji. Ale największe poruszenie wywołała propozycja Francji, Niemiec, Holandii i Hiszpanii, by przewodniczącym Komisji Europejskiej został Frans Timmermans, obecny jej wiceszef, Holender, z grupy socjalistów. I to był główny temat konsultacji między unijnymi liderami w różnych konfiguracjach. Premier Mateusz Morawiecki, wraz z przywódcami Grupy Wyszehradzkiej spotkał się z kanclerz Niemiec Angelą Merkel, prezydentem Francji Emmanuelem Macronem, oraz premierem Włoch Giuseppe Conte. Grupa Wyszehradzka sprzeciwiła się bowiem kandydaturze Fransa Timmermansa. Premier Mateusz Morawiecki mówił przed szczytem, że szef Komisji Europejskiej powinien łączyć, a nie dzielić i że Frans Timmermans tego postulatu nie spełnia. W podobnym tonie wypowiadał się premier Czech Andrej Babisz. Nieoczekiwanie podniósł się także bunt wśród chadeków. Politycy należący do centroprawicy, którzy zebrali się we własnym gronie w Brukseli, jeszcze przed unijnym szczytem powiedzieli, że nie mogą zgodzić się na to, by stanowisko szefa Komisji Europejskiej przypadło socjalistom i że skoro chadecy wygrali wybory, to oni powinni je obsadzić. Wobec takiego sprzeciwu wydaje się mało prawdopodobne, że Frans Timmermans uzyska akceptację. To oznacza, że będą sondowane nowe kandydatury, powracają też już wcześniej wymieniane nazwiska - Michela Barniera, Francuza, unijnego negocjatora do spraw brexitu i Bułgarki, Krystaliny Georgijewej z Banku Światowego.