W Brukseli wieczorem rozpoczyna się spotkanie europejskich przywódców, którzy podejmą próbą uzgodnienia wydatków w unijnej kasie na lata 2014-2020. Z powodu różnicy zdań o porozumienie będzie bardzo trudno. Co się stanie jeśli szczyt zakończy się fiaskiem? Mimo że kilka krajów zagroziło wetem, to - jak przekonują unijni dyplomaci - nie ma przygotowanego planu B. Eksperci uważają, że w przypadku braku porozumienia trzęsienia ziemi nie będzie. - Jest jeszcze czas na znalezienie kompromisu. Choć oczywiście z psychologicznego punktu widzenia to nie będzie pozytywny sygnał - podkreślił szef brukselskiego biura Carnegie Europe Jan Techau. Jest jeszcze możliwe zwołanie szczytu na początku przyszłego roku, ale za kilka miesięcy wcale nie będzie łatwiej o porozumienie. A to ostatni moment na uzgodnienie przepisów prawnych, które są podstawą do wypłacania pieniędzy z unijnej kasy. Samo przygotowanie projektów finansowanych ze wspólnego budżetu też zajmuje dużo czasu. Jeśli jednak kraje członkowskie uznają, że kompromis w ogóle nie jest możliwy, to pozostaje prowizorium i budżetu roczne, ale wtedy "trudniej planować długofalowe, wieloletnie wydatki" - komentuje europoseł Jacek Saryusz-Wolski. Na prowizorium tracą wszystkie kraje - kilka bogatych państw straci zredukowaną składkę do unijnej kasy, z wyjątkiem Wielkiej Brytanii. Ona z kolei straci prawo weta przy uchwalaniu rocznych budżetów, bo decyzje podejmowane są już większością głosów.