Relacja ze środka Jedna z dziennikarek ukraińskiego kanału "1+1" przeniknęła w struktury grupy i przez miesiąc obserwowała jej działania. Nawet sama, półnaga uczestniczyła w akcjach. Jak się okazało, na odsłanianiu piersi można nieźle zarobić. Każda aktywistka otrzymuje w Kijowie 2500 euro miesięcznie, podczas gdy średnia pensja na Ukrainie to 500 euro. Działaczki z regionów Ukrainy dostają już znacznie mniej, bo jedynie 1000 euro. Za to na Zachodzie to dopiero są kokosy. Tam, według ukraińskiej dziennikarki, 1000 euro płaci się za jedna akcję. Centrum przygotowawczo-treningowe Femen mieści się w Paryżu w teatrze Goutte d'Or. Pięć lat temu Femen to były trzy studentki - Anna, Oksana i Inna. Obecnie szeregi tego rzekomo feministycznego ruchu liczą kilkaset bojowniczek. Kto je finansuje? Polub RAPORT ŚRODEK-WSCHÓD na Facebooku Według doniesień ukraińskich mediów, pieniądze szerokim strumieniem płyną od dwóch niemieckich milionerów i amerykańskiego biznesmena Jeda Sundena prowadzącego także interesy w Kijowie. Grupa zarabia także na sprzedaży gadżetów. W internecie można kupić koszulki Femen po 25 euro za sztukę, farby do ciała za 70 euro, czy kubki i peruki, które kosztują od 20 do 60 euro. Mętna ideologiaTrudno zrozumieć logikę protestów tej grupy. W Kijowie półnaga aktywistka spiłowała krzyż postawiony ofiarom NKWD. Również w ukraińskiej stolicy bojowniczki Femen próbowały na pasie startowym dogonić patriarchę rosyjskiego kościoła prawosławnego, a w Watykanie protestowały przeciwko papieżowi. Wcześniej zdarzały się Femenowi akcje polityczne - np. przeciwko Putinowi. Aktywistki protestowały tez przeciwko Euro 2012 w Polsce i Na Ukrainie. Trudno oprzeć się wrażeniu, że pojawiają się tylko tam gdzie mają zagwarantowane zainteresowanie mediów, a skrajny feminizm, czy jakakolwiek ideologia w tej grupie to sprawa wtórna.Przemysław Marzec RMF FM