Od nowego roku w Niemczech działa już nie sześć, a tylko trzy elektrownie jądrowe. Reaktory w Brokdorf (Szlezwik-Holsztyn), Grohnde (Dolna Saksonia) i Gundremmingen (Bawaria) zostały zamknięte zgodnie z planem 31 grudnia 2021 roku. Nadal działają Izera 2 w pobliżu bawarskiego Landshut, a także reaktory w Emsland (Dolna Saksonia) i Neckarwestheim 2 (Badenia-Wirtembergia), ale ich dni także są policzone. Całkowite wycofanie się z energetyki jądrowej, o którym rząd niemiecki zdecydował w 2011 r. po awarii reaktora w japońskiej Fukushimie, ma zgodnie z tym planem nastąpić najpóźniej do końca bieżącego roku. "Zielona" energia jądrowa? "Tym krokiem Niemcy obierają odrębną drogę na arenie międzynarodowej" - podkreśla "FAZ". Wiele krajów europejskich pozostaje przy energii jądrowej, aby osiągnąć cele klimatyczne, niektóre budują nowe reaktory. W tle tych decyzji jest fakt, że do 2030 r. emisje gazów cieplarnianych w UE powinny spaść o 55 proc. w porównaniu z 1990 r. "Ponieważ wytworzenie jednej kilowatogodziny energii elektrycznej z udziałem energetyki jądrowej powoduje znacznie mniejszą emisję CO2 niż z węgla brunatnego czy gazu, zwolennicy lubią określać technologię jądrową mianem 'zielonej'. W UE stanowisko takie zajmuje szczególnie Francja" - zauważa "FAZ". Komisja Europejska za "zielonym" atomem Francja może mówić teraz o sukcesie - w ramach tzw. taksonomii Komisja Europejska zaproponowała zaklasyfikowanie, pod pewnymi warunkami, energetyki jądrowej i gazu jako "zielonych źródeł energii". Ekolodzy obawiają się, że jeśli inwestycje w elektrownie jądrowe i gazowe również zostaną uznane za "zrównoważone", ekspansja odnawialnych źródeł energii nie będzie dokonywać wystarczających postępów. Z taką inicjatywą KE nie zgadza się Robert Habeck (Zieloni), minister odpowiedzialny w nowym rządzie Niemiec za gospodarkę i ochronę klimatu. Habeck już wcześniej wykluczał powrót Niemiec do energetyki jądrowej, twierdząc, że "nie spotkał jeszcze polityka, który chciałby mieć składowisko odpadów promieniotwórczych w swoim okręgu wyborczym", dlatego jego zdaniem debata jest zbędna. "FAZ" wskazuje jednak, że "z każdym wyłączanym reaktorem coraz bardziej pilne staje się pytanie, w jaki sposób Niemcy zamierzają zaspokoić przyszłe zapotrzebowanie na energię elektryczną, które ma gwałtownie wzrosnąć, jeśli np. zwiększy się liczba samochodów elektrycznych na drogach". Kwestia to tym pilniejsza, że Niemcy zakładają także odejście od węgla brunatnego do 2030 r. Niemcy postawią na turbiny wiatrowe? Według założeń Niemcy w tym roku powinny pozyskać 80 proc. energii elektrycznej ze źródeł odnawialnych. Jednak w 2021 r. udział tych źródeł w ogólnej produkcji energii elektrycznej nie tylko nie wzrósł, lecz wręcz spadł do 41 proc. "Obecnie węgiel brunatny i kamienny pokrywają łącznie ponad jedną czwartą zapotrzebowania Niemiec na energię elektryczną, a energia jądrowa - prawie 12 proc." - podkreśla "FAZ". Habeck uważa, że problem ten jest łatwy rozwiązać - zamiast, jak dotychczas, stawiać 450 turbin wiatrowych rocznie, powinno ich powstawać nawet trzy razy więcej. Krajem, który w skali europejskiej najmocniej opiera się na energii jądrowej, jest Francja, która ma aż 56 reaktorów. Więcej posiadają jedynie Stany Zjednoczone. "Wybrany w 2017 roku na prezydenta Emmanuel Macron chciał wycofać kraj z energetyki jądrowej na wzór niemiecki i energicznie rozwijać energetykę wiatrową i słoneczną. Zmieniło się to wraz z trwającym kryzysem cen energii" - przypomina gazeta, dodając, że Macron zapowiedział już budowę kolejnych reaktorów. Energia jądrowa w Europie Wschodniej "Jeśli chodzi o kraje Europy Wschodniej, to energia jądrowa jest tu popularna i społecznie akceptowana" i "wszystkie większe kraje Europy Wschodniej, z wyjątkiem Polski, produkują energię jądrową" dodaje "FAZ". Jak wskazuje, na Ukrainie jest 15 reaktorów, w Bułgarii i Rumunii po dwa, na Węgrzech i Słowacji po cztery. Białoruś pierwszy taki obiekt oddała do użytku latem ub. roku. "W Polsce toczy się debata w sprawie budowy pierwszej elektrowni jądrowej jako alternatywy dla energii pozyskiwanej z węgla" - zauważa "Frankfurter Allgemeine Zeitung".