Na 117 uczestników przyszłego konklawe z prawem głosu ogromna większość to kardynałowie mianowani przez Benedykta XVI i jego poprzednika. Kardynałów z Europy, notabene kontynentu, który najszybciej ulega dechrystianizacji, jest aż 60, to znaczy ponad 50 proc. W tym Włochów jest 28. To z kolei ponad 20 procent kardynałów-elektorów, ale reprezentują oni Kościół, do którego należy tylko 5 proc. wszystkich katolików na świecie. Wśród ich ewentualnych sojuszników w głosowaniu na arcybiskupa Mediolanu kardynała Angelo Scolę, który w tym roku kończy 72 lata, wskazuje się oprócz znacznej części kardynałów europejskich m.in. purpuratów z USA i niektórych z Ameryki Łacińskiej. Kardynał Scola przybędzie na konklawe w aurze kandydata namaszczonego przez papieża Benedykta XVI. Jak mówi się od pewnego czasu na korytarzach dykasterii watykańskich, Benedykt XVI dyskretnie wskazywał energicznego kardynała jako tego, który miałby szansę udźwignąć w tych niezwykle trudnych czasach brzemię odpowiedzialności za Kościół, a także podporządkować sobie skłóconą wewnętrznie kurię rzymską, na co schorowanemu papieżowi-teologowi zabrakło siły. Bez wymieniania nazwiska bliskiego mu doktrynalnie kardynała Scoli Benedykt XVI dał taki sygnał w przemówieniu, w którym ogłosił swe odejście, mówiąc, że Kościół potrzebuje dziś młodszego, silniejszego fizycznie papieża. 90 z obecnych 210 członków kolegium kardynalskiego (łącznie z tymi bez prawa głosu, ponieważ przekroczyli 85 rok życia) ma więcej niż 80 lat. Młody kardynał, to - zważywszy przeciętny wiek najwyższych dostojników Kościoła katolickiego - duchowny w wieku około 55 lat. Siedemdziesiątka, którą przekroczył Angelo Scola, jest jednak jednym z jego atutów. Wybór sześćdziesięciolatka na papieża zapowiadałby bowiem długi pontyfikat i pozbawiał innych ambitnych kardynałów nadziei, że kiedyś mogliby zasiąść na Stolicy Piotrowej. Jak mawiał prywatnie pewien stary włoski kardynał, niemal każdy nowo mianowany purpurat może w głębi serca żywić mniej lub bardziej nieśmiałą nadzieję. Na konklawe, najbardziej tajnych wyborach na świecie (kartki wyborcze są palone po każdym głosowaniu), odbywających się w gronie członków liczącej już tysiąc lat instytucji, jaką jest Kolegium Kardynalskie, dochodzi do niespodziewanych sojuszów, opartych na kompromisach. Pokazuje to również przebieg ostatnich dwóch wyborów odbywających się w Kaplicy Sykstyńskiej. Konklawe, które zaskoczyły Tak się wydarzyło na konklawe, które zaskoczyło świat wyborem polskiego kardynała, Karola Wojtyły. Wybór papieża nie-Włocha wydawał się niemal niewyobrażalny. Blok włoskich kardynałów zdecydowany wybrać na Stolicę Piotrową kolejnego Włocha, podzielił się w toku głosowań. Część Włochów odmówiła jednak swych głosów zdawałoby się pewnemu kandydatowi, który przybył na konklawe, jako faworyt wyborów. Był nim arcybiskup Florencji Giovanni Benelli, prawa ręka Pawła VI. Jego alternatywą był kardynał Ugo Poletti, wikariusz Rzymu. Kardynałowie niemieccy i austriaccy, widząc, że między ich włoskimi kolegami nie ma zgody co do Benellego, zaproponowali, by wybrać tym razem kandydata z Europy Wschodniej. Głosy Karolowi Wojtyle zyskały m.in. doświadczenie i nadzieja, jakie budziła jego postawa wobec komunizmu, który wchodził w Europie w fazę schyłkową. Kardynał Poletti przyznał publicznie po wyborze papieża-Polaka: "Dla mnie wybór papieża Wojtyły był wielką niespodzianką". Wynik konklawe z 2005 r., kiedy wybrany został Benedykt XVI, należał do bardzo nielicznych w miarę przewidywalnych, ponieważ Jan Paweł II wskazał go wyraźnie jako swego następcę. 118 kardynałów-elektorów na 128 zostało mianowanych przez papieża-Polaka. Komentując ten wybór, zmarły niedawno Alceste Santini, jeden z najwybitniejszych włoskich dziennikarzy i pisarzy zajmujących się problematyką kościelną i watykańską, zapraszany przez Jana Pawła II do dyskusji "przy okrągłym stole", tak skomentował wybór Josepha Ratzingera: "Nie ulega wątpliwości, że w toku kształtowania się większości 77 purpuratów, którzy poparli kandydaturę Josepha Ratzingera, zwolennicy innej opcji niż ta, którą reprezentował, powierzyli mu realizowanie w toku pontyfikatu niektórych ich postulatów w zamian za głosy poparcia". Byli to zwolennicy kardynała Carlo Marii Martiniego, zmarłego w ub. roku zwolennika głębokich reform w Kościele, który zadeklarował wtedy, że ze względu na stan zdrowia nie może być brany od uwagę jako "papabile". Wielu biskupów z Ameryki Łacińskiej, gdzie żyje obecnie większość katolików, a także z innych części tzw. Trzeciego Świata ma wątpliwości, czy Kościół europejski jest gotów podjąć w swym nauczaniu nowe wyzwania moralne i społeczne, jakie stają przed światem w dobie globalizacji. Po abdykacji Benedykta XVI nie pojawia się w mediach hipoteza o "papieżu z Afryki". Jednak znów mocniej rozlegają się głosy o potrzebie zwołania, w 50 lat po Soborze Watykańskim II, który "otworzył okna Kościoła na świat", III Soboru Watykańskiego. Na świecie żyje jeszcze 70 ojców Vaticanum Secundum, co dziesiąty w Meksyku. Emerytowany arcybiskup archidiecezji San Luis Potosi Arturo Antonio Szymanski Ramirez, syn polskiego generała, ma 90 lat i jest wciąż w świetnej formie. Zapytany czy sytuacja katolicyzmu na świecie wymaga zwołania III Soboru, odpowiedział sceptycznie, kierując się własnym doświadczeniem duszpasterskim: "Nie, nie potrzeba III Soboru, skoro katolicy ledwie mają pojęcie o otwarciu, jakiego dokonał kiedyś II Sobór Watykański".