Poniżej programy rywali, którzy mają największe szanse przejść do drugiej tury 6 maja. Francois Hollande: 57 lat; wielki faworyt tegorocznych wyborów, choć krytycy zarzucają mu, że nigdy nie był nawet członkiem rządu i nie ma żadnego doświadczenia w polityce europejskiej, czy międzynarodowej. W ostatnich wyborach prezydenckich w 2007 r., kiedy lewica we Francji przeżywała kryzys, nawet nie został kandydatem swojego ugrupowania; aprobatę Partii Socjalistycznej na kandydata w wyścigu do Pałacu Elizejskiego uzyskała wówczas długoletnia partnerka życiowa Hollande'a - Segolene Royal, która ostatecznie przegrała z Sarkozym. Dzisiaj Hollande zapowiada, że "odmieni losy Francji" i "da na nowo nadzieję Francuzom". Jak sam mówi jego głównym adwersarzem jest "świat finansów"; obiecał ukrócić wszystkie przestępstwa popełniane przez spekulantów i aferzystów. Obiecał stworzenie 60 tys. nowych etatów w edukacji publicznej, zastrzegając jednak, że ogólna liczba pracowników budżetówki nie zostanie zwiększona ze względu na trudną sytuację finansów publicznych. Po wyborze na prezydenta obiecuje, że od razu obniży o 30 proc. pensję głowy państwa, premiera i ministrów. Zapewnił również, że poprawi sytuację mieszkaniową we Francji i że da wszystkim legalnym imigrantom prawo głosowania w wyborach lokalnych. Chce obłożyć 75-procentowym podatkiem osoby o dochodach co najmniej 1 mln euro rocznie, dzięki czemu do skarbu państwa wpłynęłoby 200-300 mln euro. Jest za zamrożeniem cen paliw na trzy miesiące oraz za tym, aby wysokość podatku nakładanego na producentów paliw, tzw. TIPP, była zmienna i dostosowywana do aktualnej ceny ropy naftowej. Kolejnym punktem programowym Hollande'a jest sprzeciw wobec podwyższenia podatku VAT z 19,6 proc. do 21,2 proc. Podniesienie VAT obiecał Sarkozy, aby z tej podwyżki pokryć część wydatków socjalnych. Socjaliści upatrują szansę Hollande'a w tym, że na początku kampanii Sarkozy wyraźnie zajmuje coraz bardziej prawicowe pozycje. Chodzi o jego niedawne zaskakujące zapowiedzi referendów na temat ograniczenia nielegalnej imigracji i systemu zasiłków dla bezrobotnych. W dziedzinie polityki zagranicznej socjalista zapowiedział, że pierwszą wizytę po wyborze na prezydenta złoży niemieckiej kanclerz Angeli Merkel. Tymczasem w zeszłym tygodniu zarzucił jej, że chce decydować w imieniu wszystkich Europejczyków. Zapowiedział, że w przypadku zwycięstwa zablokuje ratyfikację paktu fiskalnego, zawartego przez 25 krajów UE (bez W. Brytanii i Czech), którego zadaniem jest wymuszenie większej dyscypliny finansowej państw strefy euro; pakt jest równocześnie centralnym elementem planu ratowania wspólnej waluty. Socjaliści uważają, że umowa ta jest niewystarczająca, gdyż nie przewiduje skoordynowanej walki z bezrobociem i zahamowaniem wzrostu gospodarczego. Zapowiedział wycofanie do końca 2012 roku francuskiego kontyngentu z Afganistanu, który liczy obecnie 3, 5 tys. żołnierzy. W ostatnich tygodniach jego przewaga nad najgroźniejszym rywalem maleje. Według niedzielnego sondażu Ifop, Sarkozy może wygrać z Hollande'em w pierwszej turze, uzyskując 27,5 proc. (zaledwie 0,5 pkt. proc. przewagi). W drugiej turze jednak socjalista może liczyć na poparcie w granicach 54 proc. głosów, wobec 46 proc. uzyskanych przez Sarkozy'ego. Nicolas Sarkozy: 57 lat, urodził się w 1955 r. w Paryżu, w rodzinie węgierskiego imigranta. Ukończył prywatną katolicką szkołę średnią, a później prawo na Uniwersytecie Paryskim i politologię w paryskim Instytucie Nauk Politycznych. Karierę polityczną rozpoczął bardzo wcześnie, bo w wieku 19 lat; merem został w wieku lat 28, deputowanym - 34 lat, po raz pierwszy ministrem, gdy miał lat 38, a szefem państwa jako 52-latek. Jako przywódca rządzącej, centroprawicowej Unii na rzecz Ruchu Ludowego (UMP) 6 maja 2007 r. w drugiej turze wyborów prezydenckich uzyskał 53,06 proc. głosów. Tegoroczne wybory są dla niego testem popularności, zwłaszcza że większość Francuzów negatywnie ocenia jego prezydenturę, zarzucając mu słabe wyniki gospodarcze kraju oraz odczuwając zmęczenie gwiazdorskim stylem prezydentury. Sarkozy próbuje od jakiegoś czasu zaskarbić sobie głosy skrajnej prawicy. Zagroził, że jeśli układ z Schengen nie zostanie zreformowany i wzmocniony, to Francja z niego wyjdzie. Według niego we Francji jest "zbyt wielu obcokrajowców", by system ich integracji działał dobrze. Zapewnił, że - w razie wygranej - będzie dążył do zmniejszenia liczebności imigrantów. Wezwał też do przyjęcia przepisów skłaniających rządy europejskie do kupowania dóbr wyprodukowanych w UE. Domagał się kroków wzorowanych na przyjętym w 1933 r. przez Kongres USA akcie nakazującym amerykańskiej administracji federalnej preferencyjny zakup dóbr wyprodukowanych w USA (Buy American Act). Próbując zmniejszyć dystans dzielący go w sondażach od socjalistycznego kontrkandydata Sarkozy zadeklarował, że chce formalnego związania obywatelstwa Francji z płaceniem podatków na jej rzecz. Według niego wnoszenie przez obywateli wkładu w utrzymanie państwa to "kwestia moralna". Opodatkowanie obywateli szukających za granicą schronienia przed francuskim opodatkowaniem ich kapitału przyniosłoby - zdaniem Sarkozy'ego - skarbowi państwa 500 mln euro rocznie. Po śmierci w połowie stycznia czterech francuskich żołnierzy służących w Afganistanie Sarkozy zapowiedział wycofanie sił francuskich z tego kraju do końca 2013 r., podczas gdy dowodzone przez NATO Międzynarodowe Siły Wsparcia Bezpieczeństwa (ISAF) mają go opuścić do końca 2014 r. Sarkozy zapowiedział, że w razie przegranej wycofa się z życia politycznego.