Chodzi o rezolucję postulującą ustalenie rozdzielnika, według którego poszczególne państwa Unii powinny przyjmować odpowiednią liczbę rozbitków z Morza Śródziemnego. Rezolucja nie jest wiążąca, ale Farage uznał, że sprawa została już po cichu ukartowana. "Jeśli rozejdzie się, że każdy, kto przybędzie, zostanie przyjęty - ostrzegał lider UKIP - będziemy mieć do czynienia z katastrofą". Powtórzył też swoją opinię, że Europa sama wywołała ten kryzys destabilizując Libię i dodał: "Kiedy Państwo Islamskie zapowiada, że "zaleje nasz kontynent pół milionem ekstremistów, to mówi serio". Nigel Farage opuścił potem salę Parlamentu i nie usłyszał już wielu ataków, jakie się nań posypały. Jego wypowiedź była bez wątpienia obliczona na potrzeby kampanii przed brytyjskimi wyborami 7 maja. Tymczasem w Brighton na południowym wybrzeżu Anglii 200 aktywistów Amnesty International przeprowadziło protest przeciw obojętności brytyjskiego rządu na los rozbitków na Morzu Śródziemnym. Aktywiści położyli się na plaży w workach do transportu zwłok.