Zweryfikowano dane dotyczące frekwencji w środowym holenderskim referendum w sprawie umowy stowarzyszeniowej UE-Ukraina; wyniosła ona 32 proc. - wynika z kolejnego exit poll. Wcześniejsze prognozy mówiły o 29 proc. Gdyby frekwencja wyniosła poniżej 30 proc. głosowanie uznano by za nieważne. Margines błędu w prognozie dotyczącej liczby osób, które wzięły udział w referendum wynosi trzy procent. Plebiscyt dotyczył umowy, która została już ratyfikowana przez obie izby parlamentu i weszła w życie, miał więc być barometrem antyeuropejskich nastrojów w Holandii. Niechęć do ponadnarodowych decyzji? Zdaniem kijowskiego politologa Ołeksija Harania, nie wynika to z wyjątkowej niechęci Holendrów do Ukrainy, ale jest to raczej ogólny eurosceptycyzm i niechęć do jakichś ponadnarodowych decyzji. Dodatkowym czynnikiem jest, zdaniem eksperta, kryzys emigracyjny. Jak zaznacza politolog, negatywny wynik referendum może stać się argumentem dla antyzachodniej propagandy i wpłynąć na wizerunek Unii oraz na nastroje społeczeństwa. " Ludzie będą mogli powiedzieć: Tak liczyliśmy na wsparcie zachodu, a oni nas nie chcą" - przekonuje. Ołeksij Harań zaznacza, że może to wykorzystać Rosja i ukraiński Opozycyjny Blok.