Kontrkandydatem Margwelaszwilego z koalicji Gruzińskie Marzenie (GM) premiera Bidziny Iwaniszwilego był Dawid Bakradze, startujący z ramienia partii ustępującego prezydenta Micheila Saakaszwilego, Zjednoczonego Ruchu Narodowego (ZRN).Trzecią, obok kandydatów GM i ZRN, liczącą się pretendentką do fotela prezydenckiego była przewodnicząca parlamentu Nino Burdżanadze - pierwszy od lat gruziński polityk otwarcie opowiadający się za sojuszem Gruzji z Rosją. Nowy prezydent Gruzji będzie miał znacznie mniej władzy niż poprzednio. Wynika to ze zmian w konstytucji przeprowadzonych przez Saakaszwilego, który spodziewał się wygranej swej partii w zeszłorocznych wyborach parlamentarnych i stanowiska premiera. Kosztem uprawnień szefa państwa wzmocnione zostały prerogatywy premiera i parlamentu. W kampanii dominowała nie tyle rywalizacja między kandydatami, ile między dwoma odchodzącymi liderami - Iwaniszwilim i Saakaszwilim. Obecnemu prezydentowi konstytucja nie pozwala na kolejną kadencję. Iwaniszwili zapowiedział, że złoży urząd i w tygodniu po wyborach ogłosi nazwisko swego następcy. Ma to być - jak oświadczył premier - "uczciwy człowiek i dobry menedżer". 44-letni Margwelaszwili, doktor nauk filozoficznych i były rektor tbiliskiego Instytutu Spraw Publicznych, nie jest nawet politykiem. W wystąpieniach telewizyjnych przed wyborami parlamentarnymi w 2012 r. popierał utworzoną przez Iwaniszwilego koalicję Gruzińskie Marzenie, a w podzięce otrzymał posady w rządzie. Zdaniem obserwatorów gruzińskiej sceny politycznej brakuje mu charyzmy, a jako prezydent będzie przynajmniej na początku jedynie lojalnym wykonawcą poleceń Iwaniszwilego. Margwelaszwili cieszy się w Gruzji opinią człowieka miłego i ugodowego. Uważa się też, że nie wzbudzi wrogości Rosji, gdzie studiuje jego córka.