Za śmiertelny zastrzyk matce Vincenta grozi proces i kara więzienia. Broni jej jeden ze szpitalnych lekarzy, który postanowił wziąć całą "winę" na siebie. Sprawa wywołuje burze polemik, z którą nie bardzo wiedzą co zrobić ani władze w Paryżu, ani Rada Europy w Strasburgu, która zebrała się tylko po to, żeby przegłosować przesunięcie zaplanowanej debaty w sprawie eutanazji na później. Kakofonię słychać we francuskim rządzie: jedni ministrowie opowiadają się za prawem chorych do godnej śmierci, inni - za ochroną ludzkiego życia za wszelką cenę. Wielu specjalistów podkreśla jednak, że w paryskich szpitalach eutanazja i tak jest po cichu praktykowana - i właśnie ta hipokryzja staje się groźna, bo nie ma jasnych ograniczeń prawnych. Francuski minister zdrowia zapowiedział opracowanie przewodnika dla lekarzy, jasno tłumaczącego, w jakich sytuacjach, w ramach obowiązującego prawodawstwa, służba zdrowia może przerwać sztuczne podtrzymywanie pacjenta przy życiu. Jednak zdaniem szefowej Stowarzyszenia Na Rzecz Legalizacji Eutanazji, niczego to nie zmieni, bo pozostaje np. problem ludzi całkowicie sparaliżowanych, którzy świadomie chcą położyć kres swym nie kończącym się cierpieniom. Jej zdaniem, trzeba zalegalizować eutanazję, ale jedynie na wyraźne życzenie pacjenta i według ściśle określonych kryteriów tak, jak to jest w Holandii i Belgii. W tym ostatnim kraju co miesiąc podanie o eutanazję składa ok. 20 osób. Zalegalizowanie eutanazji nie spowodowało więc tam jakiejś lawiny śmierci na życzenie. Belgia nie jest też celem ? jak wielu obawiało się ? eutanazyjnej turystyki. Jednak według szacunków, w Belgii wciąż dokonuje się nielegalnych eutanazji - co najmniej tyle samo co legalnych. Te, zgodne z prawem, wciąż napotykają na problemy ? czasami trudno znaleźć drugiego lekarza, który potwierdziłby, że stan pacjenta nie rokuje nadziei, często również lekarze mają problemy z wypełnieniem skomplikowanego formularza.