Ani Kaczmarek, ani inni politycy PO nie chcą szerzej mówić o politycznej przyszłości dotychczasowego europosła. Decyzja Kaczmarka oznacza, że PO w Wielkopolsce nie będzie miała na swoich listach żadnego dotychczasowego eurodeputowanego. - Nie będę kandydował. Ta decyzja wynika też z tego, jakie są ustalenia zarządu krajowego PO, który kształtuje listę. Ta lista wygląda niekorzystnie dla mnie w tym sensie, że liczyłem na znacznie lepsze miejsce, niż mógłbym na niej uzyskać - powiedział Kaczmarek. "Nie chcę kandydować za wszelką cenę, nie obrażam się" Polityk przyznał, że liczył na to, iż to on będzie otwierał wielkopolską listę PO w wyborach do PE. Zarząd PO ustalił jednak w czwartek, że liderem listy będzie pełnomocniczka rządu ds. równego traktowania Agnieszka Kozłowska-Rajewicz. Według źródeł PAP we władzach PO, na kolejnych miejscach znajdą się były wiceminister gospodarki Adam Szejnfeld oraz marszałek województwa wielkopolskiego Marek Woźniak. Listy do PE zatwierdzić ma ostatecznie 22 marca Rada Krajowa PO. - Do tej pory były głosy, że będę otwierał listę, choć były to głosy nieformalne. Nie chcę kandydować za wszelką cenę, nie obrażam się na Platformę, nie rezygnuję z polityki. Mógłbym wyobrazić sobie sytuację, że kandyduję z innego miejsca niż pierwsze. To nie jest tak, że mówiłem, że albo +jedynka+, albo nie startuję - powiedział Kaczmarek, szef poznańskich struktur PO, który w Parlamencie Europejskim zasiada od 2004 r. Kaczmarek deklaruje, że nie ma na razie sprecyzowanych planów na przyszłość. - Nie mam konkretnych planów ani konkretnych zamierzeń. Na razie nie rozważałem takiej opcji, by kandydować na prezydenta Poznania - dodał. Z kolei Szejnfeld powiedział PAP, że wobec Kaczmarka są "określone plany polityczne". Nie chciał jednak zdradzić, jakich stanowisk lub funkcji miałyby one dotyczyć. W piątek wieczorem listę wielkopolskich kandydatów do PE zatwierdzi rada regionu (bez wskazywania kolejności kandydatów, bo będzie to decyzja zarządu krajowego). Wśród kandydatów zgłoszonych przez lokalne struktury PO jest też były szef wielkopolskiej PO Waldy Dzikowski. Wiceprzewodniczący regionalnych struktur PO Leszek Wojtasiak oceniając prawdopodobny skład listy - już bez Filipa Kaczmarka - przyznał, że to propozycje o "bardzo dużej atrakcyjności wyborczej". - Jeśli chodzi o merytoryczne przełożenie, to każdy z tych kandydatów, którzy dostaną się do PE, będzie potrzebował dużo czasu, by dosięgnąć kompetencji Filipa Kaczmarka. On jest bez wątpienia jednym z najlepszych europarlamentarzystów. Na pewno pod względem kompetencji, jego działalności w PE (jego brak - PAP) to duża strata - dodał. "Planuję skupić się na innych priorytetach" Według Wojtasiaka, Kaczmarek mógłby w przyszłości trafić do krajowego parlamentu. Zapewnił, że nie mogło być żadnych zastrzeżeń do jego dotychczasowej pracy w PE. Wojtasiak przyznał jednocześnie, że premier wskaże jako "jedynkę" Kozłowską-Rajewicz. - Dotąd w tej części Polski nie było kobiet - liderek list. Jeśli gdzieś taka sytuacja miałaby nastąpić, to właśnie w Wielkopolsce. Agnieszka Kozłowska-Rajewicz jest osobą niezwykle kompetentną i z dużym dorobkiem - przyznał Wojtasiak. Na wielkopolskiej liście w nadchodzących wyborach nie znajdzie się też inna dotychczasowa europarlamentarzystka PO, Sidonia Jędrzejewska. Już wiele miesięcy temu ogłosiła ona, że nie zamierza ponownie kandydować do PE. - Obecnie planuję skupić się na innych priorytetach, przede wszystkim na rodzinie. 25 maja życzę powodzenia koleżankom i kolegom startującym z listy Platformy Obywatelskiej - poinformowała Jędrzejewska. Na początku tygodnia decyzję o rezygnacji z kandydowania do Parlamentu Europejskiego ogłosił wielkopolski europoseł PiS Konrad Szymański. Kłopoty z ustaleniem lidera listy miała w regionie także lewica. Pierwotnie wielkopolską listę SLD-UP do PE otwierać miał Józef Oleksy. B. premier zrezygnował ze startu ze względów zdrowotnych. Ostatecznie na pierwszym miejscu znalazła się b. minister edukacji, posłanka Krystyna Łybacka.