- Kiedyś lekceważono możliwości zaatakowania Gruzji przez Rosję. Potem uważano, że to niemożliwe, że Rosja może być tak bezczelna, żeby zabrać Krym i de facto zneutralizować wschodnie połacie Ukrainy. To się stało. W związku z tym w tej chwili UE musi podjąć jednoznaczne działania dyplomatyczne - mówi Ryszard Czarnecki, który jest szefem delegacji Parlamentu Europejskiego do spraw Rosji. - Mam nadzieję, że kanclerz (Niemiec) Angela Merkel będzie tak samo aktywna w tej sprawie, jak była, niespodziewanie, w sprawie Białorusi. Nie można tego lekceważyć. Uważam, że obecnie trzy kraje w polskim sąsiedztwie są zagrożone przez Rosję. W pierwszej kolejności jest to Ukraina, ale także Łotwa i Estonia - zaznaczył. Czarnecki uważa, że to ostatni dzwonek na uświadomienie sobie, że nie można oddzielać gazociągu Nord Stream 2 od bieżącej polityki Rosji wobec Ukrainy i UE. - Jeśli niemieccy politycy chcą to rozdzielać, to popełniają błąd. Choć może z ich punktu widzenia nie jest to błąd, tylko pewna świadoma działalność, która pozwala im zachować dużo z Rosją lepsze relacje niż reszcie UE. Natomiast mówiąc mottem powieści Ernesta Hemingwaya, nie pytajmy, komu bije ten dzwon, bo bije on nam. W tej sprawie UE musi być solidarna z Polską, Litwą i Estonią, jeśli chodzi o granice z Białorusią, i równocześnie solidarna z Ukrainą w kontekście zagrożenia rosyjskiego - zaznaczył.