- Jeśli jutro będę z grupą europosłów w Polsce zapytam pana Kaczyńskiego, kiedy podpisze traktat. Jaka jest podstawa prawna, że pan nie podpisuje traktatu? Polski parlament ratyfikował traktat, Trybunał Konstytucyjny orzekł, że jest on w porządku. Kiedy więc pan go podpisze? - mówił Cohn-Bendit. Lider frakcji Zielonych w PE Daniel Cohn-Bendit pyta, czy polski prezydent stawia się ponad demokracją, nie podpisując Traktatu z Lizbony. Jego zdaniem, oznacza to powrót do czasów Stalina. - Dlaczego prezydent Polski nie chce podpisać Traktatu?" - pytał Cohn-Bendit w wywiadzie zamieszczonym w środę na portalu internetowym TVN24.pl. - Jeśli nie podpisuje, co to jest - pytał dalej Cohn-Bendit. - Polski prezydent jest ponad demokracją? A jak jest, to wracamy do czasów Stalina - podkreślił. - Tak. To nie demokracja. To Orwell 1984 - dodał. Również na stronie internetowej radia ZET Cohn-Bendit pyta, "jaka jest podstawa prawna, że (prezydent) nie podpisuje Traktatu?". W sprawie ratyfikacji Traktatu Lizbońskiego Cohn-Bendit zwracał się także do prezydenta Czech Vaclava Klausa. Na stronach prezydenckiej kancelarii opublikowano zapis spotkania prezydenta Czech z deputowanymi Parlamentu Europejskiego, które odbyło się 5 grudnia w Pradze. Z zapisu wynika, że Cohn-Bendit zwrócił się do Klausa z pytaniem, czy ten będzie respektował demokratyczną wolę deputowanych wybranych przez czeski naród i złoży podpis pod ratyfikacją Traktatu Lizbońskiego. - Będzie pan musiał to podpisać! - powiedział wtedy Cohn-Bendit. Europoseł przyznał, że postawienie przed nosem prezydenta Czech unijnej flagi było małą prowokacją. Ale jego zdaniem to zabawna prowokacja, z której teraz wszyscy się śmieją. Środowy "Dziennik" opisał piątkową rozmowę między Klausem, szefem unijnego parlamentu Hansem-Gertem Poetteringiem, deputowanymi Danielem Cohnem-Benditem, Brianem Crowleyem, Ireną Belohorską, Martinem Schulzem, Grahamem Watsonem, Francisem Wurtzem i Hanną Dahl. Czeski prezydent ujawnił zapis rozmowy w internecie. Cohn-Bendit najpierw wręczył czeskiemu prezydentowi flagę Unii Europejskiej, po czym ostro zaatakował za niechęć wobec traktatu lizbońskiego. - Pana pogląd na to mnie nie interesuje. Będzie pan musiał to podpisać - mówił Cohn-Bendit. Chwilę później zapytał Klausa o spotkanie z liderem irlandzkich eurosceptyków Duncanem Ganleyem, architektem kampanii przeciwko Lizbonie, którego sam Cohn-Bendit niedawno oskarżył o współpracę z CIA. - Jaki jest poziom pana przyjaźni z Declanem Ganleyem? (...) To jest człowiek, którego majątek pochodzi z wątpliwych źródeł - mówił Cohn-Bendit. Na ripostę nie trzeba było długo czekać. - Muszę powiedzieć, że takim tonem nikt jeszcze tutaj ze mną nie rozmawiał. (...) Ja bym sobie nie pozwolił pytać pana, z czego jest finansowana działalność Zielonych (partii, z której wywodzi się Cohn-Bendit) - oburzał się czeski prezydent. - Nie jest pan tutaj na francuskich barykadach. Sądziłem, że taki styl komunikacji wobec nas (krajów Europy Środkowej) skończył się 19 lat temu (wraz z upadkiem komunizmu) - dodał poirytowany. To nie koniec. Za Danielem Cohnem-Benditem murem stanął przewodniczący Parlamentu Europejskiego Hans-Gert Poettering. - Mój kolega będzie kontynuował, ponieważ każdy z członków delegacji będzie pana pytał o to, o co tylko chce - odpowiedział Klausowi, który zażądał, by Cohnowi-Benditowi odebrano głos. Do końca spotkania wyraźnie czuć było napięcie. "Wreszcie chciałbym coś powiedzieć i opuścić ten pokój na dobre. To, że porównał nas pan do Związku Sowieckiego, uważam za więcej niż niedopuszczalne" - podsumował Poettering. - Ja nie porównałem was do Związku Sowieckiego. Powiedziałem natomiast, że takiej atmosfery negocjacji nie doświadczyłem przez 19 lat - odparował Klaus. Traktatu z Lizbony nie ratyfikowały jeszcze Szwecja, Czechy i Irlandia, natomiast w Polsce i Niemczech brakuje podpisów prezydentów, by zakończyć proces ratyfikacji.