Oba dzienniki opublikowały we wtorek obszerne artykuły na temat stosunku Rosji do państw Europy Wschodniej, zwłaszcza Ukrainy, w perspektywie podpisania przez tą ostatnią umowy stowarzyszeniowej z UE. Może do tego dojść na szczycie Partnerstwa Wschodniego pod koniec listopada. "Ponad dwie dekady po rozpadzie ZSRR Rosja wciąż czuje fantomowy ból po amputowanych kończynach. Odzywa się on zawsze, gdy jakaś była republika radziecka czyni krok ku integracji z Zachodem" - pisze "New York Times", dodając "najwięcej bólu sprawia Ukraina". Odnotowuje "sporo gróźb" w sygnałach ze strony Moskwy, która "próbowała odwieść" Ukrainę od podpisania umowy stowarzyszeniowej. "Niektórzy wyżsi rangą przedstawiciele UE są w pełni przekonani, że przynajmniej niektóre z gróźb Moskwa wprowadzi w życie, przynajmniej na jakiś czas" - wskazuje dziennik. Jak prognozuje, "Europejczycy mogą zostać zmuszeni do zapewnienia Ukrainie awaryjnych dostaw gazu i być może doraźnego kredytu we współpracy z Międzynarodowym Funduszem Walutowym". Kto weźmie odpowiedzialność za "dysfunkcyjną gospodarkę Ukrainy"?Jednak, jak dodaje, "UE wydaje się słabo przygotowana na wzięcie większej odpowiedzialności za dysfunkcyjną gospodarkę Ukrainy". Kijów bowiem "potrzebowałby więcej pieniędzy, by wytrzymać dłuższą wojnę z Moskwą", niż zapewnia UE w ramach umowy stowarzyszeniowej. Umowa przewiduje 1 mld euro wsparcia w ciągu ponad siedmiu lat, jeśli spełnione zostaną pewne warunki. Presja handlowa ze strony Moskwy okazała się skuteczna wobec Armenii, która zgodziła się przystąpić do Unii Celnej tworzonej przez Rosję, Kazachstan i Białoruś. W innych krajach Partnerstwa Wschodniego wygrywa "polityczne przyciąganie" Europy - uważa nowojorski dziennik. Również "Financial Times" spodziewa się "ostrej eskalacji sporów handlowych" z Rosją wobec krajów, które wybiorą stowarzyszenie z UE. "Na brutalną taktykę Moskwy składały się naciski w sferze handlu, energii i bezpieczeństwa" - pisze dziennik. Analityk londyńskiego think tanku Chatham House James Sherr mówi gazecie, że UE i MFW muszą być gotowe, by pomóc Ukrainie poradzić sobie z gospodarczymi konsekwencjami odwetu ze strony Rosji, jeśli dojdzie do podpisania umowy stowarzyszeniowej. "FT" zauważa, że UE też na te kraje "wywiera presję, ale w inny sposób", żądając od nich "trudnych reform systemów politycznych i sądownictwa". Co istotne, Rosja, która tak jak UE, chce od krajów PW, by "dostosowały się do jej reguł", nie ma nic przeciwko funkcjonowaniu w tych krajach, w tym na Ukrainie, "autorytarnych elit i systemów". Analizując sytuację Ukrainy, dziennik ocenia, że dla rządzących w Kijowie "integracja z UE może być najlepszą drogą ku wzrostowi gospodarczemu i nowoczesności w długoterminowej perspektywie, ale reformy instytucjonalne, których żąda UE (...) mogą osłabić ich monopol na władzę i bogactwo". Z drugiej strony, "dołączenie do Unii Celnej mogłoby przynieść obniżkę cen rosyjskiego gazu, od którego Ukraina jest zależna. (...) Niemniej wielu wyższych rangą przedstawicieli Ukrainy obawia się, że mogłoby osłabić suwerenność kraju (...), zmieniając go w prowincję Rosji". "UE i Rosja mogą popełnić błąd""Niektórzy eksperci od spraw polityki międzynarodowej ostrzegają, że UE i Rosja mogą popełnić błąd, zmuszając byłe republiki radzieckie do dokonywania wyboru między nimi", gdyż dla większości tych krajów sensowna jest współpraca z obiema stronami - zaznacza "FT". "UE wraz z USA oraz Rosja zmusiły te kraje (...) do dokonywania wyborów o sumie zerowej (takich, w których wygrana jednej strony jest równoznaczna ze stratą drugiej-PAP). W niektórych przypadkach takie wybory pogłębiły podziały społeczne i polityczne" - uważa analityk amerykańskiego Instytutu Międzynarodowych Studiów Strategicznych (IISS) Samuel Charap. Jednak James Sherr uważa, że dziś w Europie istnieją "dwie odmienne normatywne jurysdykcje" - w UE typ gospodarki i polityki "opartej na przepisach prawnych i wartościach" oraz "odmiennie różny model rządzenia" istniejący w Rosji. "To jest nowa linia podziału w Europie i teraz pytanie brzmi, gdzie będzie przebiegać granica między nimi" - uważa analityk.